piątek, 17 czerwca 2016

MOJA PIELĘGNACJA CERY I SKÓRY W CIĄŻY - drugi trymestr


Witajcie Kochani!

W końcu udało mi się zmobilizować, aby napisać dla Was post. Jest mi już coraz ciężej z brzuszkiem, więc staram się ograniczać czas pracy przed komputerem. Wiem natomiast, że gdy nasze maleństwo pojawi się na świecie, będę miała jeszcze mniej czasu na pisanie dla Was na blogu. 

Dzisiaj mam dla Was wpis z moją pielęgnacją, jaką stosowałam w drugim trymestrze ciąży. Książkowo ten czas był również dla mnie lżejszym okresem podczas ciąży. Odeszły problemy ze wstrętem do niektórych zapachów, jednak nadal używałam tylko te kosmetyki, które uważałam za niezbędne.

PIELĘGNACJA CIAŁA:


Niezmiennie do pielęgnacji ciała używałam kosmetyków marki Weleda. 



Pod prysznicem stosowałam Calendula shampoo and Body Wash dla niemowląt, ale pod koniec drugiego trymestru sięgnęłam po naturalne mydło polskiej marki - PURITE - Mydło płatki owsiane Eco Exl BLOK.



(•  SKŁAD / INGREDIENTS:olej kokosowy, woda demineralizowana, olej rzepakowy, wodorotlenek sodu, oliwa z oliwek, masło shea, olej awokado nierafinowany, kozie mleko w proszku, wosk pszczeli, miód, płatki owsiane, olejek kokosowy, mika   •  INCI: Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Aqua, Brassica Campestris (Oleifera Oil), Sodium hydroxide,  Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Butyrospermum Parkii (Shea) Fruit Butter, Persea gratissima (Avokado) Oil, Goat Milk Powder, Cera flava, Mel (Honey), Oatmeal, Cocos Oil, Mica (CI 77019), Iron Oxide (CI 77491), Titanium Dioxide (CI 77891), Iron Oxide (CI 77491)   NIE ZAWIERA KONSERWANTÓW, SZTUCZNYCH AROMATÓW I BARWNIKÓW)

Mydło możecie kupić np. tutaj - link

Do pielęgnacji skóry zaraz po prysznicu stosowałam, tak jak w pierwszym trymestrze, oliwkę Weleda Calendula dla niemowląt. Nakładana na mokrą skórę przecudownie natłuszczała, ale nie pozostawiała nieprzyjemnej powłoki. 



Nowość z Weleda, którą zaczęłam stosować na brzuch, piersi, pośladki i uda już od pierwszych dni drugiego trymestru, to mieszanka olejów - Stretch Mark Massage Oil. 



Skład:

INCI: Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Triticum Vulgare (Wheat) Germ Oil, Fragrance (Parfum)*, Arnica Montana Flower extract, Limonene*, Linalool*, Citronellol*, Geranoil*, Citral*, Eugenol*, Farnesol*. *from natural essential oils

Jestem bardzo zadowolona z tego kosmetyku, uważam, że rewelacyjnie się sprawdził. Ale ostateczną ocenę, będę mogła wydać dopiero, gdy moje ciało zacznie wracać do normy po ciąży :)



Kolejnym kosmetykiem, który zastosowałam kilka razy podczas kąpieli, był naturalny olej kokosowy. 



Ma cudowny zapach, który w drugim trymestrze już mi nie przeszkadzał, dodatkowo idealnie natłuszczał i pielęgnował skórę. Po takiej kąpieli nie potrzebowałam już dokładać dodatkowych kosmetyków. 

Do pielęgnacji włosów stosowałam dokładnie te same produkty, co w pierwszym trymestrze.




Dezodorant, który stosowałam, to naturalny kosmetyk marki Schmidt's w wersji bezzapachowej w słoiczku. Przywiozłam go z podróży do USA i wydaje mi się, że ta wersja jest najlepsza. Dobrze chronił, dodatkowo nie zostawiał białych plam na ubraniach. Zdecydowanie mogę go polecić. 




link do producenta

W Europie dostępny - link


Skład:
Ingredients (INCI): Butyrospermum parkii (shea butter), Sodium bicarbonate (baking soda), Maranta arundinacea (arrowroot) powder, Theobroma cacao (cocoa) seed butterTocopherol (vitamin E), Humulus lupulus (hop) extract

Tak jak w pierwszym trymestrze stosowałam, naturalną pastę do zębów marki Green People, ale tym razem zdecydowałam się na inny smak - Peppermint & Aloe Vera. Od tej pory kupujemy tylko tę wersję. 



Dostępny - link

Skład:

CALCIUM CARBONATE (DENTAL GRADE CHALK), GLYCERIN** (VEGETABLE DERIVED), AQUA (PURE WATER), BETAINE (NATURAL PLANT EXTRACT), XANTHAN GUM (CORN STARCH GUM), ALOE BARBADENSIS (ALOE VERA) LEAF JUICE POWDER*, AROMA [MENTHA PIPERITA (PEPPERMINT) OIL*^, COMMIPHORA MYRRHA (MYRRH) OIL^], OLEA EUROPAEA (OLIVE) LEAF EXTRACT, LIMONENE, LINALOOL. *INGREDIENT FROM ORGANIC FARMING, **MADE USING ORGANIC INGREDIENTS ^FAIRLY TRADED. ECOCERT NATURAL - 100% OF THE TOTAL INGREDIENTS ARE FROM NATURAL ORIGIN; 34% OF THE TOTAL INGREDIENTS ARE FROM ORGANIC FARMING

PIELĘGNACJA CERY:


Rano do przemywania skóry nadal używałam balsamu myjącego REN. 



Potem na cerę aplikowałam tonik z hydrolatu z organicznej róży damasceńskiej. Cudowny zapach sprawiał, że początek dnia był bardzo udany :)



Kosmetyk kupiony na e-bay u tego sprzedawcy - link

Postanowiłam rownież wprowadzić do mojej pielęgnacji serum z witaminą C, żeby zapobiec przebarwieniom w ciąży. Ponownie wybrałam serum z OZ Naturals, ktore sprawdziło się bardzo dobrze. 




Dostaniecie je na Amazon - link

Jest to także mój ukubieniec roku 2015 - link

Standardowo pod oczy stosowałam mój żel z OZ Naturals.



Następnie na skórę aplikowałam serum Antipodes Organic Divine Face Oil. 



Zakupiłam go w zestawie miniatur - link

Skład tego produktu bardzo mnie zachwycił, ponieważ zawiera rosehip oil, który jest moim ulubionym olejem:


Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Triticum Vulgare (Wheat) Germ Oil, Fragrance (Parfum)*, Arnica Montana Flower extract, Limonene*, Linalool*, Citronellol*, Geranoil*, Citral*, Eugenol*, Farnesol*. 
Persea gratissima (avocado oil)*, Macadamia ternifolia (macadamia oil)*, Buxus chinensis (jojoba oil)*, Rosa canina (rosehip oil)*, Canaga odorata (ylang ylang oil), Amyris balsamifera (torchwood), Santalum album (sandalwood oil), Jasminum officinale (jasmine oil), Citrus sinensis (orange oil), Tocopherol acetate (vitamin e), Benzyl benzoate+, Benzyl salicylate+, Citronellol+, D-limonene+, Farnesol+, Geraniol+, Isoeugenol+, Linalool+. 

* Ingredients certified organic by AsureQuality. + Components of essential oils. 
100% of total ingredients from natural origin. 95% of total ingredients from organic cultivation.

Moja skóra w drugim trymestrze była bardzo sucha i wrażliwa. Nie potrzebowałam kremów, jeżeli stosowałam serum olejowe z Antipodes. 
Na tak przygotowanej cerze, najlepiej wyglądał sypki podkład z Bare Minerals w wersji oryginalnej - Golden fair. 



Byłam zaskoczona, ponieważ wcześniej, ten kosmetyk kompletnie nie odpowiadał mojej skórze. Jeżeli macie bardzo suchą cerę ze skłonnością do suchych skórek, a chcecie używać podkładu mineralnego, to ten może Wam się spodobać. 

Skład:

Bismuth Oxychloride (CI 77163), Zinc Oxide (CI 77947), Titanium Dioxide (CI 77891), Iron Oxides (CI 77491, 77492, 77499), Mica (CI 77019).



Pielęgnację wieczorną zawsze zaczynałam od demakijażu olejem jojoba.



Przy okazji zakupów postanowiłam zajrzeć do Lush i przyjrzeć się bliżej osławionej paście do mycia twarzy - Angels on bare skin. 




Ma całkowicie naturalny skład:
  • Ground Almonds
  •  
  • Glycerine
  •  
  • Kaolin
  •  
  • Water (Aqua)
  •  
  • Lavender Oil
  •  
  • Rose Absolute
  •  
  • Chamomile Blue Oil
  •  
  • Tagetes Oil
  •  
  • Benzoin Resinoid
  •  
  • Lavender Flowers
  •  
  • *Limonene
  •  
  • *Linalool

Kosmetyk przepięknie pachnie lawendą i dzięki temu uprzyjemnia wieczorną pielęgnację :) 

Zawsze po demakijażu olejem stosuję kolejny produkt myjący.
Skóra po użyciu cleanser'a Angels on bare skin jest bardzo dobrze oczyszczona i niewiarygodnie miękka. Jest to bardzo dobry kosmetyk. 
Niewielką ilość pasty nakładamy na dłoń i mieszamy z odrobiną wody. Pastę wmasowujemy w skórę, a potem wszystko dokładnie zmywamy wodą.

Kosmetyk kupicie w sieci sklepów Lush lub tutaj - link
 
Kolejne kroki pielęgnacyjne robiłam dokładnie tak jak w porannej rutynie. Postanowiłam nie stosować innych kosmetyków,  ponieważ ten rodzaj pielęgnacji bardzo odpowiadał mojej cerze. 

Gdy skóra była bardzo przesuszona lub lekko zanieczyszczona, stosowałam moją ulubioną maseczkę Antipodes Aura Manuka Honey Mask.




Wspominałam o niej przy okazji ulubieńców roku 2015 - link

Skład:
Aqua (water), Leptospermum scoparium mel (manuka honey), Persea gratissima (avocado oil), Glycerine (vegetable), Cetearyl alcohol, Stearic acid (coconut derived), Glycerol stearate (coconut derived), Tocopherol acetate (Vitamin E), Vanilla planifolia (vanilla oil), Citrus reticulate (mandarin oil), coumarin, d-limonene, linalool, Triethanolamine, Phenoxyethanol, Daucus carota sativa (carrot oil), Pohutuakawa (metrosideros excelsa) extract, Citrus grandis (grapefruit seed extract), ethyhexylglycerin.

Jeżeli jesteście zainteresowani, jaką pielęgnację stosowałam w pierwszym trymestrze, zapraszam do wpisu:


MOJA PIELĘGNACJA CERY I SKÓRY W CIĄŻY - pierwszy trymestr

Mam nadzieję, że moja rutyna pielęgnacyjna w drugim trymestrze ciąży zainspirowała Was do stworzenia własnej - naturalnej i bezpiecznej, która odpowiada na potrzeby Waszej skóry. 

Jeżeli macie jakieś ciekawe produkty, które Wam się sprawdzają i mogą przydać się innym kobietom w ciąży, to zapraszam do dzielenia się tymi informacjami w komentarzach. :)

Pozdrawiam serdecznie!



wtorek, 17 maja 2016

Active Birth - humanitarny sposób rodzenia



Witajcie! 


Dzisiaj mam dla Was bardzo ważny temat, czyli "jak rodzić po ludzku".
Oczywiście wpis ten nie ma na celu narzucenie Wam konkretnego zdania, a jedynie przedstawienie pewnego poglądu. Proces porodu jest czymś indywidualnym i nieprzewidywalnym, dlatego nie jesteśmy w stanie go zaplanować. 
Nie chcę pisać o tym jak chciałabym, aby wyglądał mój poród, ani nie przygotuję posta opisującego moje przeżycia z porodu. Uważam, że jest to tak osobiste, że nie chcę się dzielić tym z nikim, oprócz najbliższych mi osób. Wiem, że to zrozumiecie.

Mieszkam w Wielkiej Brytanii i tutaj też postanowiłam wydać na świat moje dziecko. Rzeczywistość, z którą się spotkałam, jest totalnie inna niż to, do czego byłam przyzwyczajona w Polsce. Niestety Polska nadal znajduje się w czołówce państw, w których wykonuje się tak wiele porodów poprzez cesarskie cięcie na życzenie. Spowodowane jest to zazwyczaj przez strach, niewiedzę lub radykalne poglądy.  
Nie mówię tu o sytuacji, gdy cesarskie cięcie jest niezbędne, aby w możliwie bezpieczny sposób, dla mamy i dziecka, wydać na świat małą istotkę. Nie wykluczałabym również tego typu rozwiązania podczas mojego porodu, bo tak jak wspomniałam wcześniej, poród jest nieprzewidywalny. Postanowiłam jednak zapoznać się z tym co oferuje mi Wielka Brytania i jak ja mogę przygotować się do tak ważnego wydarzenia. 
Przede wszystkim ogromną różnicą jest to, że porody mogą być odbierane w różnych miejscach: szpital, centrum rodzenia i dom. Wiem, że również w Polsce ten temat zaczyna powoli się rozwijać i zaczyna się coś zmieniać w tej kwestii.
Jeżeli macie jakieś doświadczenie w porodach poza szpitalem, to zachęcam do opisania swoich doświadczeń w komentarzach pod tym postem :)

Ale o co chodzi w Active Birth?

Nasz poród nie musi wyglądać tak, jak poród w filmach - kobieta leży na plecach krzyczy w niebogłosy (jeżeli faktycznie tego potrzebuje, to proszę bardzo ;) ) a wszyscy w koło krzyczą do niej "przyj". Nie raz miałam ochotę uciec sprzed telewizora, gdy widziałam taką scenę, a jak ktoś pytał o dziecko odpowiadałam "nie, dziękuję".

Warto rownież wspomnieć, że coś takiego jak aktywny poród, nie jest czymś nowym. Tutaj pewnie zaskoczyłam Cię czytelniku. Otóż poród leżąc na plecach, czyli w najmniej komfortowej pozycji dla kobiety (i jak się okazuje dla dziecka również), zaczął być praktykowany dopiero od XVII wieku. 

Postanowiłam dokładniej zgłębić tę wiedzę. W moje ręce wpadła jedna z publikacji Janet Balaskas "Preparing for Active Birth Handbook. Essential information for making empowered choices"


Janet od wielu lat jest promotorką filozofii aktywnego rodzenia. Urodziła w ten sposób czwórkę swoich dzieci, które już wydały na świat jej wnuki. Pomogła przygotować do porodu wiele kobiet. Bardzo serdecznie zachęcam Was do zapoznania się z jej publikacjami. 


Mam to szczęście, że szkoła rodzenia, którą prowadzi Janet, a właściwie centrum, które wspiera kobiety przed i po porodzie, mieści się w północnym Londynie - ACTIVE BIRTH CENTRE.




Postanowiliśmy z mężem wybrać się na zajęcia "Complete Active Birth course with Janet Balaskas and Jill Miller". 





Poznaliśmy wspaniałe kobiety, które swoim doświadczeniem w porodach uspokoiły nas i pomogły wybrać drogę, którą w ramach możliwości będziemy podążać w trakcie naszego porodu. 
Spotkaliśmy także wiele par, które są na podobnym etapie ciąży, jak my i mogliśmy wymienić się naszymi doświadczeniami.
Bardzo serdecznie polecam Wam ten kurs :)

Ale jeżeli nie macie możliwości wybrać się na takie zajęcia, lub chcecie przygotować się do porodu sami, podam Wam zagadnienia, które moim zdaniem warto zgłębić przed porodem.
Pamiętajcie, że macie wybór, nikt nie powinien Wam niczego narzucać. Nasze organizmy są perfekcyjnie stworzone, do noszenia dziecka pod sercem i wydania go na świat. Mamy intuicję i wrodzony instynkt macierzyński. Mamy możliwość skorzystania z wielu opcji, które ułatwią nam poród. Może warto zapytać się o niektóre zagadnienia na Waszych szkołach rodzenia i rozwinąć szerzej ten temat?

1) Pozycje podczas porodu - pozycje umożliwiające wykorzystanie grawitacji (mniejsze obciążenie dla organizmu kobiety, dające również wiele korzyści dziecku)

2) Etapy porodu - jak zmienia się poziom hormonów, jak może zareagować nasz organizm. 

3) Jak radzić sobie z bólem (naturalnie i medycznie):

NATURALNE:
- homeopatia
- aromaterapia
- TENS
- masaż (warto poznać techniki masażu)
- akupunktura
- woda (np. prysznic, wanna/basen porodowy)
- hipnoza

(Stworzenie możliwie spokojnego otoczenia, w którym kobieta będzie miała szansę na relaksację podczas porodu)

MEDYCZNE (warto również zapoznać się z tym, jak dana metoda może wpłynąć na nas i na nasze dziecko po porodzie, oraz jakie skutki uboczne mogą wystąpić):
- Pethidine i Meptazinol
- gaz rozweselający (Entonox)
- epidural (standardowy i mobilny)
- znieczulenia miejscowe
- znieczulenie ogólne

4) Ćwiczenia oddechu (tak zwany "oddech do brzucha/dziecka"; warto również poszukać informacji o oddechu z użyciem pięści - ułatwia przeć; sposób oddychania, gdy jest widoczna górna część głowy dziecka - nie przeć, jeżeli nie ma wyraźnych wskazań)

5) Wywołanie porodu (kiedy ma miejsce "ciąża przenoszona", wskazanie do wywołania porodu, naturalne metody wywołania porodu, farmakologiczne metody wywołania porodu)

6) Nacinanie krocza (czy jest konieczne, jak przygotować krocze do porodu, aby nie pękło - masaż olejami)

7) Trzeci etap porodu - po wydaniu na świat dziecka ("skóra do skóry", karmienie piersią, utrzymanie podłączenia dziecka do pępowiny i łożyska, pobranie komórek macierzystych)

8) Asystowany poród z użyciem narzędzi (kleszcze i próżniociąg)

9) Cesarskie cięcie (wskazania, operacja, jak czujemy się po takim porodzie, jak będzie czuło się nasze dziecko, karmienie piersią po cc, jeżeli pierwszy poród był wykonany przez cc, a nie ma szczególnych medycznych wskazań przy drugim, można rodzić naturalnie)

10) Jak przygotować "plan porodu", a właściwie listę tego, co nam odpowiada, ale co może ulec zmianie podczas procesu porodu. 

11) Partner (czy chcemy mieć partnera do porodu, doula, przygotowanie psychiczne partnera, wyznaczenie ważnej roli partnerowi - wsparcie)


Mam nadzieję, że zagadnienia, które Wam wypisałam, zachęcą Was do dalszego zgłębienia wiedzy. Pamiętajcie, że każda z nas jest inna, każda z nas inaczej przechodzi ciąże i ma inne oczekiwania co do porodu. Nie ważne jest to, czy urodzimy dziecko naturalnie, czy przez cesarskie cięcie, czy skorzystamy ze środków uśmierzających ból, czy nie.
Najważniejsze abyśmy czuły się możliwie komfortowo i bezpiecznie podczas porodu. Nasz stan emocjonalny ma wpływ na to, jak przeżyjemy poród. Żaden poród nie jest mniej wartościowy. 
NAJWAŻNIEJSZYM CELEM NASZEGO PORODU JEST WYDANIE NA ŚWIAT WYCZEKIWANEGO DZIECKA I TO POWINNO LICZYĆ SIĘ NAJBARDZIEJ!

Życzę z całego serca Wam (i sobie również) wytrwałości, ogromnej siły wewnętrznej i zdrowego maluszka! Powodzenia Kochani!

Pozdrawiam serdecznie!



czwartek, 21 kwietnia 2016

MOJA PIELĘGNACJA CERY I SKÓRY W CIĄŻY - pierwszy trymestr


Witajcie!

Dzisiaj mam dla Was bardzo wyczekiwany post z moją pielęgnacją, która stosowałam kilka miesięcy temu podczas pierwszego trymestru ciąży. Dostaję często prywatne wiadomości od Was co polecałabym na ten czas ciąży. Piszecie, że macie problem z używaniem niektórych kosmetyków, które używałyście do tej pory ze względu na zapachy lub to, że powodują podrażnienia skóry.

Moje drogie czytelniczki, nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ nasz organizm w naturalny sposób reaguje na sztuczne produkty, które aplikujemy na naszą cerę lub skórę. Ciąża jest najlepszym testerem naszego trybu życia. Organizm w naturalny sposób eliminuje zagrożenia, które mogą czyhać na nas, lub na rozwijające się w nas nowe życie. 

W ciąży najlepiej kierować się zasadą LESS IS MORE. Pamiętajcie, że nie tylko same substancje działające na naszą skórę bezpośrednio, ale także zapachy mogą być szkodliwe w szczególności w pierwszych miesiącach ciąży. Dlatego, jeżeli coś Wam przeszkadza nawet w najmniejszym stopniu, od razu zrezygnujcie z używania tego. Natura sama wie, co jest dla nas najlepsze. 
Tak jak po niektórych potrawach możemy czuć się gorzej, tak samo może być po użyciu kosmetyków. 

Ja całkiem znośnie przeszłam pierwszy trymestr, ale bardzo dokładnie wsłuchiwałam się w swój organizm. Moja skóra stała się bardziej wrażliwa i sucha, chociaż miała również trudniejsze dni z wypryskami, co jest normalne podczas tak ogromnej burzy hormonów. Najlepsze były dla mnie zupełnie naturalne kosmetyki, ponieważ nie mogłam znieść chociaż odrobiny sztucznego zapachu. Perfumy także odstawiłam na kilka tygodni. 
Zastanawiałam się, czy na tym etapie powinnam inwestować w kosmetyki przeznaczone typowo do pielęgnacji kobiet w ciąży i podjęłam decyzję, że nie jest to jeszcze konieczne. 

Ale przejdźmy do konkretów:

PIELĘGNACJA CERY:

Odstawiłam większość serów do twarzy, sprawdziłam czy w produktach, które chcę aplikować nie ma retinoidów i kwasów. Pamiętajcie, że tak drażniące składniki, są zabronione do stosowania w ciąży. Usunęłam też produkty, które miały olejki eteryczne.

Rano:

Przemywałam twarz balsamem myjącym REN. Ma on kremową konsystencję i szybko się rozprowadza. 



Zrezygnowałam w tym czasie z używania szczoteczki Foreo Luna, gdyż nie czułam się najlepiej po jej zastosowaniu, prawdopodobnie przez soniczne wibracje. Dodatkowo moja cera szybko się czerwieniła i nie lubiła dodatkowego tarcia w tym czasie. Wszystko delikatnie  zmywałam ściereczką muślinową. 

Następnie aplikowałam wodę termalną, najczęściej była to woda URIAGE. 



Przez to, że cera była bardziej sucha i wrażliwa niż zwykle, postanowiłam kupić najprostszy żel hialuronowy, bez żadnych dodatków. Aplikowałam go zaraz po wodzie termalnej. Dzięki temu wilgoć pozostawała dłużej w skórze.

Pod oczy stosowałam mój codzienny żel z marki OZ Naturals, na pewno kojarzycie go z ulubieńców roku 2015 - link.


Następnie na całą twarz aplikowałam żel hialuronowy i oleje. Zazwyczaj był to olej z pestek malin, ale czasem dodawałam do niego kroplę oleju jojoba. 




Po tych wszystkich krokach pielęgnacyjnych przechodziłam do makijażu.

Wieczór:

Po powrocie z pracy zmywałam makijaż olejem jojoba. Bardzo dobrze domywał wszystkie zakamarki i radził sobie świetnie z tuszem. Używałam do tego ściereczki muślinowej. 


Następnie do dokładnego oczyszczenia twarzy używałam mydła Aleppo. O dziwo, mimo  nieciekawego zapachu, nie miałam z nim problemów i mogłam je stosować. 


Tak oczyszczoną twarz spryskiwałam wodą termalną, a następnie aplikowałam żel hialuronowy.

Pod oczy ponownie wędrował żel z OZ Naturals.

A na całą twarz aplikowałam olej marula wymieszany z olejem jojoba. 

Starałam się, aby cały proces pielęgnacyjny trwał jak najkrócej, gdyż w tym czasie nie miałam siły, ani ochoty spędzać dużo czasu w łazience. 
Również tak jak widzicie, większość produktów była bezzapachowa, lub miała delikatny własny naturalny zapach. 

W sytuacjach wyjątkowych, w momencie większego przetłuszczania cery, stosowałam maseczki z glinek (najlepiej drobno-zmielonych - fioletowa lub biała) wymieszane z żelem hialuronowym i olejami marula i jojoba. Pamiętajcie, aby nie doprowadzać do wyschnięcia maseczki, gdyż może to bardzo podrażnić cerę, w tym celu opryskujcie twarz wodą termalną lub hydrolatem.
Miejscowo na wypryski stosowałam pastę wykonaną z zielonej glinki i wody termalnej. 


Nie byłam w stanie używać mojej ulubionej maseczki Aura Antipodes, ze względu na jej waniliowy zapach, który w czasie pierwszego trymestru, był dla mnie zbyt intensywny.

PIELĘGNACJA CIAŁA:

Tak jak już wcześniej pisałam, ograniczałam przebywanie w łazience do minimum, więc całkowicie zrezygnowałam z kąpieli w wannie na czas pierwszego trymestru. Korzystałam jedynie z szybkich pryszniców. 

Kompletnie nie pasowały mi produkty o intensywnym zapachu, a tym bardziej dodatkowo perfumowanie. 
Poszukałam więc kosmetyków z linii dla dzieci, które zazwyczaj (chociaż nie zawsze) nie są dodatkowo perfumowane. Zainteresowałam się linią naturalnych kosmetyków Weleda. 
Zakupiłam kremowe mleczko do kąpieli, balsam i oliwkę. 
Mleczko do kąpieli stosuję praktycznie cały czas jako produkt pod prysznic. Nie wysusza mojej skóry i mimo specyficznego naturalnego zapachu, nie przeszkadzał mi on podczas pierwszego trymestru. 


Mleczko pielęgnacyjne nie jest najgorsze, jednak było trochę za słabe do mojej skóry, dodatkowo nie lubiłam aplikacji (zajmowała za dużo czasu). Oliwka okazała się hitem!
Jestem ogromną fanką naturalnych oliwek, które aplikuję na wilgotną skórę zaraz po prysznicu.
Bardzo dobrze nawilża moją skórę i w pierwszym trymestrze nie czułam potrzeby, aby aplikować coś dodatkowo w strategiczne miejsca na brzuchu, udach i piersiach.


Produkty marki Weleda dostaniecie stacjonarnie w UK w Waitrose, Whole foods i w niektórych Boots'ach (widziałam w Westfield Stratford City). 
Online są dostępne miedzy innymi w sklepie www.naturisimo.com (darmowa przesyłka na cały świat)

Tańsza alternatywa oliwki do ciała, dostępna w Polsce, to Hipp, którą dostaniecie w Rossmann'ie. 
Do pielęgnacji ciała sprawdzą się także naturalne oleje - np. migdałowy, kokosowy (ma bardzo intensywny zapach i może być przez to problem w pierwszym trymestrze), lniany, jojoba itp. 
Do mycia możecie bez problemów stosować naturalne mydła, które mają delikatne zapachy.
Pamiętajcie, że niektóre olejki eteryczne nie są wskazane w ciąży, dlatego najlepiej uważnie stosować produkty perfumowane, nawet naturalnymi olejkami (przynajmniej w pierwszym trymestrze).

Do pielęgnacji włosów używałam trzech produktów: dwóch szamponów:
- Sylveco - Balsam myjący z betuliną - delikatny nawilżający o bezpiecznym składzie, ale nie nadawał się, gdy miałam czas większej burzy hormonów i włosy troszkę bardziej się przetłuszczały. Bardziej sprawdzi się, gdy macie suchą skórę głowy.



- Dr Organic - Tea tree shampoo - mój ulubieniec od lat - włosy były idealnie nawilżone.
oraz odżywki:



- Dr Organic - Moroccan Argan Oil Conditioner - również mój ulubieniec od lat idealnie nawilża włosy.


Pielęgnacja jamy ustnej.
Zrezygnowałam z klasycznej pasty do zębów ze względu na obecność fluoru.
postanowiłam przetestować dwie pasty.



Niestety solna past Weleda miała okropny smak i zdecydowanie nie polecam Wam jej, w szczególności w pierwszych miesiącach ciąży. Natomiast pasta z Green People jest rewelacyjna! Bardzo dobrze domywa zęby 
i ma przyjemny smak. Jedyne zastrzeżenie jakie do niej mam, to że nie jest za bardzo wydajna.  

Jestem bardzo ciekawa jak wygląda/wyglądała Wasza pielęgnacja podczas pierwszego trymestru ciąży. Mam nadzieję, że zainspirowałam Was w jakiś sposób do stosowania naturalnych/delikatnych kosmetyków w tym czasie :)

Pozdrawiam serdecznie i ślę buziaki Waszym rosnącym brzuszkom!

Little Green-eyed w dwupaku ;)



PS Niestety nie jestem w stanie umieszczać wszystkich moich autorskich zdjęć ze względu na brak czasu (nadal jestem aktywna zawodowo) oraz rosnący w tempie ekspresowym brzuszek, który już skutecznie ogranicza robienie zdjęć na bloga. Ale mam nadzieję, że rozumiecie to i odwiedzacie mojego bloga głównie ze względu na treści, które publikuję ;)