poniedziałek, 30 czerwca 2014

Szkodliwe składniki w kosmetykach - SLS/SLES oraz inne detergenty - część druga


Witam!

Dzisiaj kolejna część mojej serii o szkodliwych składnikach w kosmetykach.
Jeżeli nie widzieliście poprzedniego posta o tym jak czytać składy kosmetyków, to zapraszam tutaj:

Szkodliwe składniki w kosmetykach - Jak czytać składy kosmetyków? - część pierwsza


Tym razem opowiem Wam o SLS i jego zamiennikach.

Jestem w stanie zrozumieć jeżeli ktoś popełnia błędy nieświadomie, ale najbardziej mnie denerwuje (żeby nie napisać wkurza), gdy ktoś mnie świadomie cały czas "robi w bambuko" (iście literackie określenie, ale nasuwają mi się już tylko gorsze), a niestety robi to z nami cała masa firm kosmetycznych. I nie mam tu na myśli tylko tanich marek drogeryjnych, ale również drogie ekskluzywne firmy. Czasem jak widzę kobiety wydające grube pieniądze na kremy przeciwzmarszczkowe, które nigdy nie zadziałają, to aż mnie żal ogarnia... No ale właśnie na braku świadomości to wszystko się opiera, no i oczywiście ogromnym marketingu koncernów. Bo przecież która z nas nie chciałaby mieć pięknego pudełeczka kremu, np. Estee Lauder? Niektóre z nas za to pudełeczko zapłacą.
Zapytacie się więc, jak to się dzieje, że składniki szkodliwe, są dopuszczone do produkcji kosmetyków?
Oczywiście, że są normy, ale działają tak samo jak w przypadku leków - duże korporacje mają swoich przedstawicieli wsród ludzi, którzy ustalają prawo. Business is business.
Ameryki nie odkryję stwierdzając, że światem rządzi pieniądz. Do tego są wymyślane co raz to nowe półprodukty, które nie zostają dokładnie przebadane. Często słyszy się, że jakiś składnik okazuje się szkodliwy i wszyscy go wycofują, ale nikt nie mówi o tym, że są zastępowane jego pochodnymi. One również są szkodliwe, ale to wyjdzie na jaw za jakiś czas. I tak w kółko...
Ale nie mówię, że nagle wszyscy mają myć się olejami i sami sobie robić mydło, żyć pod gołym niebem i jeść tylko to co spadnie z drzewa, chociaż pewnie wyszło by nam to na dobre (oczywiście nie mam też nic do ludzi, którzy tak robią - mam dla nich podziw).
Natomiast bardzo mnie denerwuje, że z chemią mamy do czynienia tak naprawdę od chwili poczęcia, kiedy przyszła mama nakłada na siebie złe składniki (oczywiście przeznaczone dla kobiet w ciąży), a potem smaruje parafiną tego malutkiego bobasa, który dostaje krostek, albo potówek, lub ma przesuszoną skórę przez specjalne płyny dla dzieci z SLS lub innymi cudownymi jego zamiennikami i dodatkami. A przecież takie maleństwo ma idealną skórę, młodziutką i jeszcze nieskażoną chemią.
No ale przejdzmy do konkretów.

Co to są tenzydy?

Są to substancje powierzchniowo czynne. Występują w kosmetykach do mycia ciała i włosów. W połączeniu z wodą mocno się pienią.

Co to jest SLS i SLES?

SLS - Sodium Lauryl Sulfate
Najprościej mówiąc, jest to detergent i to nie taki znowu słaby, tylko drażniący i agresywny.
Stosuje się go w chemii gospodarczej i przemysłowej. Występuje między innymi w płynach do czyszczenia maszyn przemysłowych z ciężkich olejów, ale uwaga, jest również w Twoim szamponie, żelu pod prysznic, w płynie do kąpieli i w mydle do rąk. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać... Jeżeli masz małe dziecko to zobacz czy nie ma go w jego płynie do kąpieli, jak nie ten składnik, to może znajdziesz któryś z kolejnych, które wymienię.

SLES - Sodium Laureth Sulfate / Sodium Lauryl Ether Sulfate
Kolejny tani detergent produkowany z tlenku etylenu (pochodna ropy naftowej) również dostępny w większości kosmetyków myjących - żele, mydła, płyny i oleje do kąpieli, szampony, płukanki do jamy ustnej oraz toniki do zmywania makijażu.

Opinie na temat tych składników są podzielone, niektórzy uważają, że to bezsensowna nagonka. Natomiast jest kilka faktów. Są to niepotrzebne spieniające detergenty. W dużych ilościach działają uczulająco i drażniąco (a przecież zazwyczaj występują na początkach składów), mocno wysuszają skórę, powodują rumień, świąd, a nawet mogą prowadzić do atopowego zapalenia skóry. Mogą powodować łupież (żeby było śmieszne - SLS jest w Nizoralu), swędzenie skóry głowy (ja tak miałam), prowadzą do wypadania wypadania włosów i zwiększają ich łamliwości.
Dodatkowo mogą być zanieczyszczone dioksanami (dioxane), a one
rakotwórcze.

Dodatkowe składniki (detergenty), które same w sobie nie są toksyczne, a w połączeniu z "SLS", mają bardzo destrukcyjne działanie:

- Sodium Cocoamphoacetate
- Cocoamidopropyl Betaine
- Cocoamidopropyl Hydroxyultaine

A teraz trik marketingowy!!!
Producent napisał na opakowaniu "BEZ SLS I SLES" i nie kłamie, ale warto sprawdzić skład, bo zamiast tego może wrzucić inny składnik, który również jest detergentem i ma identyczne negatywne działanie.

- ALS - Ammonium Lauryl Sulfate
- ALES - Ammonium Laureth Sulfate
- Sodium Myreth Sulfate
- Sodium Lauryl Sulfoacetate

Średnio drażniące tenzydy, które czasem mogą powodować podrażnienia. Cześć z nich może być dostępna w tzw. naturalnych kosmetykach drogeryjnych:

- Cocomidopropyl Betaine (BDIH nie dopuszcza)
- Disodium Cocoamphodiacetate (BDIH nie dopuszcza)
- Disodium Laureth Sulfosuccinate (BDIH nie dopuszcza)
- Sodium Coco Sulfate

Więc czym je zastąpić?

Tenzydami bezpiecznymi, czyli takimi, które są delikatne dla skóry:

- Coco Glucoside
- Decyl Glucoside
- Disodium Cocoyl Glutamate
- Laurdimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Wheat Protein (BDIH nie dopuszcza)
- Lauryl Glucoside
- Potassium Cocoate
- Sodium Cocoamphoacetate (BDIH nie dopuszcza)
- Sodium Cocoyl Glutamate
- Sodium Cocoyl Hydrolyzed Wheat Protein Glutamate
- Sodium Cocoyl Hydrolyzed Wheat Protein
- Sodium Lauryl Glucose Carboxylate & Lauryl Glucoside
- Sodium Lauroamphoacetate (BDIH nie dopuszcza)

Te bezpieczne są wykorzystywane w produktach naturalnych marek, m.in.: Anne Lind, Born to Bio, Eco cosmetics, Essencial Care, Fitne, I+M Naturkosmetik, Logona, Neobio, Provida, Sante, Weleda

A teraz pokażę Wam kilka przykładów produktów wybranych losowo z półek sklepowych (a to tylko ułamek z tego co jest ogólnodostępne)

- Żel pod prysznic NIVEA



Już na drugim miejscu Sodium Laureth Sulfate, a zaraz za nim Cocoamidopropyl Betaine. Połączenie niezbyt trafne, a to jeszcze nie wszystko PEGi, parabeny itp, ale to w następnych postach.

- szampon AUSSIE - nie ma znaczenia który.




Tutaj nawet ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu pojawiły się oba detergenty - Sodium Lauryl Sulfate i Sodium Laureth Sulfate no i oczywiście ich przyjaciel Cocoamidopropyl Betaine. Tego produktu używałam bardzo długo, bo przez ok 1,5 roku, aż pewnego dnia zaczął drażnić skórę głowy i musiałam go odstawić. Teraz już wiem dlaczego.

- płyn do higieny intymnej - FREMFRESH (UK; ale podobny jest LACTACYD te zwykle wersje! bo Femina+ nie ma SLSów)




Tutaj Sodium Laureth Sulfate już na drugim miejscu, a za nim Cocoamidopropyl Betaine. O ile dobrze mi wiadomo, to tego typu produkt powinien być bardzo delikatny, a nie jest!

- żel do mycia twarzy - GARNIER SKIN NATURALS (ciekawe gdzie jest tam natura?)



Coco Betaine, na czwartym miejscu Sodium Laureth Sulfate, a zaraz za nim Disodium Cocoamphoacetate.


A teraz coś dla dzieciaczków:

- szampon JOHNSON'S BABY




Na czwartym miejscu, wiec nadal wysoko, Sodium Laureth Sulfate. Dodatkowo PEGi Polysorbate 20 - substancje mocno drażniące, powodujące m.in. świąd skóry i jej pękanie. Powoduje stany zapalny.

- płyn do kąpieli JOHNSON'S BABY




Skład podobny jak w szamponie.



A teraz kilka produktów, które uchodzą za dobre i są w znacznie wyższych cenach, niż te zwykłe drogeryjne. Niestety nie polecę ich, sami zobaczcie składy:





Od roku używam produktów myjących bez Sulfate. Co zaobserwowałam?
Moja skóra jest bardzo gładka, nie mam problemów z rozstępami (nie rozrywa się, bo jest dobrze nawilżona), nie mam tzw. cellulitu i wydaje mi się, że skóra jest jakby głębiej nawilżona. Nie podrażniam ciągle cery i zmniejszyła się przez to ilość wyprysków na twarzy, bo organizm nie musi się już bronić. Skóra w końcu mi się nie przesusza, a była mocno odwodniona, mimo że jest mieszana. Skóra głowy nie swędzi, a włosy mam bardzo miękkie, jak dawniej gdy byłam dzieckiem (od prawie roku nie farbuję włosów i to również może mieć wpływ, ale nawet te końcówki farbowane, nie wyglądają źle).
Czy wrócę do produktów z Sulfate?
Na dzień dzisiejszy myślę, że nie, chociaż przyznam się, że czasem przemywam włosy szamponem z lżejszymi detergentami, dlatego, że zdarza mi się je stylizować.

Moje podsumowanie:

PLUSY:
- gładka skóra
- lepiej nawilżona
- elastyczna

- skóra jest czysta

MINUSY:
- produkty organiczne stały się modne, przez co są droższe
- szampony "bez SLS" nie domywają produktów do stylizacji włosów

A czy Wy sprawdzaliście już skład Waszych szamponów i żeli do kąpieli? Oczywiście decyzja należy do Was, ja dostarczyłam Wam tylko informacji.
Osobom, które z różnych powodów nie zrezygnują z produktów z siarczynami, zalecam rozcieńczanie kosmetyków, żeby nie nakładać bezpośrednio na skórę stężonej substancji. Możecie również używać gąbek lub myjek, które lepiej spieniają kosmetyk i dzięki temu używamy go mniej.

Zachęcam do dzielenia się tą wiadomością, żeby poszerzać świadomość.
Jestem ciekawa czy Wy też używacie produktów "bez SLS"? A może macie inne zdanie w tej kwestii? Zapraszam do dyskusji poniżej.

Pozdrawiam i zapraszam do kolejnych postów!

Ewelina

--------------

Produkty przedstawione w tym poście są wybrane losowo. Przeprowadzona prezentacja tych kosmetyków nie ma na celu działanie na szkodę firm wymienionych powyżej. 
Zaznaczam, że nie posiadam wykształcenia chemicznego ani biochemicznego, jeżeli zauważyłeś jakiś błąd, proszę o kontakt, w celu jego poprawienia.



piątek, 27 czerwca 2014

Projekt denko - czyli krótkie recenzje zużytych kosmetyków - #01

Cześć!

Dzisiaj przychodzę do Was z pewnym projektem, który podpatrzyłam u YouTube'rek i innych Blogerek. Mam nadzieję, że nie będą miały mi tego za złe, ale uważam, że to bardzo dobry pomysł. Będę robiła krótką recenzję każdego produktu który zużyję, powiem Wam jak się spisał, czy kupię go ponownie, albo czym go zastąpię. Wykończony kosmetyk umożliwia zdanie najbardziej rzetelnej recenzji. Oczywiście będą pojawiały się również inne posty z analizą składu i dokładnym opisem produktów i wtedy tylko wspomnę o nich w "denku".

Nie są to wszystkie kosmetyki, które zużyłam w przeciągu ostatnich miesięcy, ale niestety ich opakowania wylądowały w koszu i nie byłam w stanie wszystkiego spisać, ale jeżeli się sprawdziły, to na pewno pojawią się jeszcze w kolejnych "denkach".


Peeling enzymatyczny EKO - ze sklepu internetowego Biochemia Urody. 


Jest to kosmetyk zrobiony z zestawu, który zakupuję na stronie (link powyżej)
Bardzo dobry produkt i polecam go każdemu! Ten kosmetyk oczywiście sprowadzam z Polski, ale z tego co kojarzę, to chyba jest możliwa przesyłka do UK.
Od tego czasu, gdy go używam, zrezygnowałam z innych drogeryjnych peelingów. Ten produkt jest delikatny, idealny dla dojrzałej cery, wrażliwej oraz (tak jak w moim przypadku) trądzikowej. Mieszamy dwa proszkowe produkty i zamykamy je w pudełeczku, za każdym razem, gdy chcemy wykonać peeling mieszamy proszek z wodą, lub hydrolatem i w mokrej postaci nakładamy na twarz na ok. 10 min. Jeżeli posiadacie cerę wrażliwą, należy go zwilżać np. wodą termalną, żeby nie wyschnął. Potem zmywamy wodą i skóra jest idealnie gładka (instrukcja) Wszystkie suche skórki znikają! Gorąco polecam!

Kwas hialuronowy 1% - ze sklepu internetowego Zrób sobie krem

Trochę zniszczone opakowanie, ale mieszkało w lodówce i było intensywnie użytkowane. Bardzo dobry nawilżacz. Stosuję go solo na twarz, lub z serum/olejkami albo dodaje do maseczek z glinek. Produkt bardzo dobrze nawilża, ale trzeba na niego nałożyć olej albo krem, ponieważ jeżeli otoczenie, w którym przebywacie, ma za niską wilgotność powietrza, może to spowodować, że skóra Wam się przesuszy. 
Kolejne zastosowanie to nakładanie na suche i zniszczone końcówki włosów, bardzo dobrze je nawilży. Teraz mam inna odmianę tego żelu który zakupiłam na Biochemia Urody, recenzja pojawi się, gdy wyrobię sobie już zdanie na jego temat.

Alterra - odżywka do włosów - granat i aloes


Jak widać większość kosmetyków sprowadzam z Polski ;) tą odżywkę można kupić w Rossmann. Jest to drogeryjna odżywka bez silikonów. Nie była jakoś intensywnie nawilżająca, ale na co dzień sprawdzała się idealnie. Ładnie pachniała i była dosyć wydajna. Włosy dobrze się po niej rozczesywały i nie była droga. Jak zużyję moje zapasy, to być może do niej wrócę.

Alverde - masło do ciała - makadamia i masło karite


Ten kosmetyk nie jest dostępny ani w Polsce, ani w UK. Zamówiłam go na Allegro i przywiozłam z Polski. Jeżeli mieszkacie w Niemczech, to możecie go dostać w drogerii DM.
Całkiem przyzwoite masło drogeryjne. Nie ma parafiny. Porównałabym go do maseł z The Body Shop, ale jest znacznie tańsze. Ma dosyć przyjemny zapach, charakterystyczny dla produktów z Alverde lub Alterra. Mam do niego ograniczony dostęp, ale jak będę w Niemczech, to zakupię go ponownie.


Veet sensitive - krem do depilacji


Z tym produktem mam mały problem, bo zazwyczaj zakupuję go w mniejszym opakowaniu (w tubkach). Do samego produktu nie mam zastrzeżeń i stosuję go od lat, ale to opakowanie, to jakaś pomyłka! Dozownik szybko się zapycha. Najgorsze jest to, że macie wrażenie, że produkt się skończył odkręcacie opakowanie, a tam jeszcze 1/3 kremu! Potem bardzo ciężko go wydobyć z opakowania. Produkt ok, ale nie kupię, go więcej w tym opakowaniu!

 Laura Conti - zmywacz do paznokci



Mój zmywacz nr 1 od kilku lat! Kupuję go w ilościach hurtowych i zawsze przyjeżdża ze mną z Polski. Do kupienia w Rossmann. Nie ma acetonu i ma dodatki olejów, przez co nie wysusza paznokci. Trochę śmierdzi, ale da się przeżyć!

Yves Rocher - żel pod prysznic i balsam do ciała - yellow peach


O nie... To było okropne... Historia zaczyna się na lotnisku Stansted w Londynie. Lecielismy do Barcelony i wzięliśmy wspólne kosmetyki - miniaturki, ale okazało się ze przy odprawie nie zmieściły sie do przeźroczystych woreczków i tak oto straciłam swój żel i balsam Tołpy... Niestety straciłam jeszcze kilka innych rzeczy...
Na miejscu postanowiliśmy, że kupimy jakieś miniaturki i trafiliśmy do Yves Rocher.
Początkowo mi sie podobał, ale jak zaczęłam go stosować, to zaczął mi przeszkadzać jego sztuczny zapach.
Żel ma SLS, a balsam parafinę. Żel wykończyłam, ale balsamu nie dałam rady, strasznie mi się po nim kleiła skóra i nie chciał się wchłonąć, a po kilku dniach wyskoczyły mi krostki na ciele. Nie nie nie i jeszcze raz nie dla tych produktów! Nie polecam!

Dr organic -  tea tree shampoo

Mój ukochany! Na produkty tej firmy trafiłam przez przypadek rok temu w Holland and Barrett. Piękny zapach, dobrze domywaja skórę głowy, mimo że nie ma SLS. Włosy po nim są nawilżone i ładnie się układają, a do tego błyszczą się. Bardzo go lubię, to już nasze 3 albo 4 opakowanie. Zdecydowanie mój ulubieniec. Jeżeli mieszkacie w UK polecam go sprawdzić.

Dr organic - granat żel pod prysznic

 
Kolejny produkt z firmy Dr organic. Bardzo przyjemny w użyciu, zapach letni. bez SLS. W przyszłości zrobię Wam zbiorczego posta na temat
produktów tej marki, ponieważ są godne uwagi.
PS teraz w Holland and Barrett jest promocja Buy One Get One Half Price! Dobry deal ;)

L'oreal men expert - żel-peeling oczyszczający


To jest żel Pawła, jak widać nie skończony. Mój mąż kazał Wam przekazać, że jest okropny i dlatego o nim piszę. strasznie wysuszył mu skórę twarzy. Okropny i nie wykończyliśmy go, bo nie znaleźliśmy dla niego innego zastosowania. Oczywiście ma w składzie SLS, ale o tym więcej będzie w kolejnym poście.

Baylis & Harding England - mydło do rąk - słodka mandarynka i grapefruit


Niby zwykle mydło, a moje ulubione. Stoi u nas w kuchni i w łazience. Akurat ten ma przepiękny szlachetny zapach, który nawet utrzymuje się prze chwilę. Polecam poszukać go w Tesco, Sainsbury's albo w Tk Maxx. Moze będzie również w polskim Tk Maxx?

Intimelle - delikatny żel do higieny intymnej -
rumianek





Na tym produkcie bardzo się zawiodłam. Jest na nim napisane, że jest bez SLS, niestety produkt nie sprawdził się, podrażniał mnie.

Kosztował parę groszy w Naturze. Za to idealnie domywa pędzle do makijażu! Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Nie kupię go ponownie. Aktualnie używam Lactacyd femina +.





No i to by było na tyle, jeżeli chodzi o moje pierwsze denko. Na pewno za jakiś czas przygotuję kolejne.

A może Wy też używaliście, tych produktów i możecie coś na ich temat powiedzieć? Zgadzacie się z moją opinią, a może niektóre kosmetyki Wam się sprawdziły lub nie?
Zachęcam do komentowania. Pamiętajcie, że każdy jest inny i to co mnie się sprawdza, nie zawsze może zadziałać u Was.



Pozdrawiam Was serdecznie i już niedługo zapraszam do kolejnych postów!

E.

wtorek, 24 czerwca 2014

Mini dzieła sztuki na Millenium Bridge w Londynie


Witam!

Ostatnio na boim blogu było dosyć poważnie, więc dzisiaj mam dla Was lżejszy temat.
Gdy kilka dni temu spacerowaliśmy wieczorem po centrum Londynu, zawędrowaliśmy w okolice Tate Modern, a dokładnie na Millenium Bridge (projekt - Foster). Jest to kultowe miejsce w Londynie.



Naszą uwagę przykuły osoby chodzące po moście, które co jakis czas pochylały się nad czymś na ziemi... Po pewnym czasie natknęliśmy się na pana, który malował coś na moście.


Gdy podeszliśmy bliżej, okazało się, że są to miniaturowe obrazki wykonane na zużytych gumach do żucia, które przykleiły się do powierzchni mostu.
Bardzo ciekawe formy powstały w ten sposób. Czyż one nie są urocze?






Obrazki są rozsiane po całym moście. Wykonane są niezwykle precyzyjnie. 
Podobno artysta ma zlecenie na 600 takich miniatur i można zamówić personalizowaną.



Jestem tylko ciekawa czy taka sztuka ma szansę przetwać dłużej, niż kilka pierwszych angielskich ulew :)

Bardzo ciekawe przedsięwzięcie, mnie się podoba, a co Wy o nim sądzicie?

Pozdrawiam Was serdecznie i zapraszam do kolejnych postów!!!

Ewel

piątek, 20 czerwca 2014

Szkodliwe składniki w kosmetykach - Jak czytać składy kosmetyków? - część pierwsza



Witam!

Dzisiaj przychodzę do Was z tematem, do którego przygotowywałam się kilka tygodni.
Jest on trudny dla mnie o tyle, że nie mam wykształcenia chemicznego, ani nie jestem kosmetologiem, a chciałabym Wam przedstawić problem jak najrzetelniej i najbardziej przystępnie. Informacji szukałam w internecie, ale również od osób znających temat.
Jeżeli do mojego toku myślenia wkradł się jakiś błąd, to proszę o informację i od razu go poprawię.

Uzbierałam bardzo dużo materiału o szkodliwych składnikach w kosmetykach i myślę, że jest go za wiele na jednego posta, więc spodziewajcie się kilku części.

Skąd w ogóle moje zainteresowanie tym tematem?
Od lat mam problemy skórne i zmagam się z trądzikiem, czasem mam lepszy okres, a czasem gorszy. Mam typową skórę mieszaną, z tłustą strefą T, ale ponad rok temu zmagałam się z miejscowymi przesuszeniami. Aż wstyd się przyznać, ale kremu używałam tylko rano pod makijaż, ponieważ jak nakładałam coś na twarz wieczorem, to rano nie mogłam na siebie patrzeć, bo pojawiały się wysypy trądziku. I pewnie mogłabym tak sobie żyć jeszcze kilka lat i nie widzieć aż tak wielkiego problemu, ale skończyłam wtedy 25 lat i zaczęłam bardziej zastanawiać się nad swoją cerą i pielęgnacją przeciwzmarszczkową. Na razie powinna ona opierać się na dobrym nawilżenie cery, niestety nie mogłam używać praktycznie żadnego kremu drogeryjnego. I wtedy stwierdziłam, że coś musi być nie tak i nie jest to moja wina.
Od jakiegoś czasu jest również głośno na temat parabenów, parafiny i SLSów w kosmetykach. Ale o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi? Spróbuję Wam to wkrótce wyjaśnić, ale dzisiaj opowiem o tym jak czytać składy kosmetyków.

Zacznijmy od międzynarodowego nazewnictwa składów kosmetyków, czyli INCI (International Nomenclature of Cosmetic Ingredients). Ma ono na celu ujednolicenie nazw składników.
Ważną informacją jest również fakt, że w Unii Europejskiej wszystkie kosmetyki dopuszczone do sprzedaży muszą mieć wypisane składy na opakowaniu!
Składniki podawane są według ich zawartości w kosmetyku, czyli jako pierwsze wypisane są te, które są bazą i jest ich najwięcej. Ustalone zostało również to, że składniki, których jest mniej niż 1%, podawane są na samym końcu w kolejności alfabetycznej.
A teraz trik marketingowy - producent ma prawo napisać, że jego produkt jest zrobiony z danego składnika jeżeli występuje w składzie. Dlatego jak kupicie np. szampon z olejem arganowym, a on w składzie jest prawie na samym końcu, wsród składników wypisanych alfabetycznie, to znaczy ze
występuje w danym kosmetyku maksymalnie w 1% . Wtedy warto się zastanowić czy ta ilość jest w stanie w ogóle zadziałać? Moja odpowiedz brzmi - prawdopodobnie nie.
Najlepiej też wybierać kosmetyki o możliwie najkrótszych składach, ponieważ jest szansa, że nie będzie w nich niepotrzebnych zapychaczy, które tylko tworzą masę produktu. Nie sprawdzi się to jednak  w przypadku kosmetyków naturalnych, które zazwyczaj mają ponad 95% składników naturalnych - tam im więcej tym lepiej.

W takim razie jak powinna wyglądać poprawna struktura składu kosmetyku?

1) BAZA (najczęściej: woda, olej, sok aloesowy, hydrolaty - wody roślinne; nie powinien tutaj występować alkohol)

2) SKŁADNIKI AKTYWNE - czyli to co charakteryzuje produkt i dokładnie to co ma w tym kosmetyku działać (nie powinno tu być: wypełniaczy, emulgatorów, lub tak często spotykanej parafiny, ale o tym będzie więcej w kolejnym poście)

3) WYCIĄGI ROŚLINNE (ekstrakty) EMOLIENTY, NAWILŻACZE, ANTYOKSYDANTY, PROTEINY, SKŁADNIKI ŁAGODZĄCE - czyli, to co wspomaga składniki aktywne, wzmaga ich działanie, dodaje kolejnych pozytywnych właściwości kosmetykowi oraz pozwala połączyć ze sobą wszystkie składniki

4) PERFUMY (najlepiej, żeby ich nie było, ale rzadko tak bywa) oraz KONSERWANTY (najlepiej te ekologiczne)

I tak oto powinny wyglądać wszystkie kosmetyki, których używamy. Rzeczywistość niestety jest inna. W najbliższym czasie, w kolejnych postach postaram się Wam pokazać jak uniknąć niepotrzebnych lub szkodliwych składników.

Dobrym sposobem jest również sprawdzanie składników na różnych stronach internetowych z wyszukiwarkami. Wypisujecie nazwę i wyskakuje Wam opis danego składnika. Polecam, jeżeli nie znacie jakiegoś składnika i chcecie dowiedzieć się o jego właściwościach.

Amerykańska strona - wpisuje się nazwę kosmetyku i wyszukuje jak bardzo ryzykowne składniki są w środku i jaki jest poziom szkodliwości produktu. Bardzo przydatna jeżeli dany kosmetyk występuje również w USA. Niestety nie znajdziecie tam polskich kosmetyków.

link

Polska strona - wyszukujecie nazwy zwyczajowe składników. Niestety jest sporo, które nie są opisane.
link

Lista oznaczeń na opakowaniach kosmetyków.
link

Wykaz substancji roślinnych i syntetycznych stosowanych w kosmetykach (ta lista często się rozszerza)
link

Wykaz roślin, które stosuje się w kosmetykach:

link


Mam nadzieję, że jest to dla Was przydatne. Zapraszam do komentowania i polubienia mojej strony w prawym górnym rogu. Zachęcam Was również o dzielenie się z innymi tymi informacjami, ponieważ sama świadomość problemu to już połowa sukcesu!

Pozdrawiam serdecznie! I już niedługo zapraszam do kolejnych części z tym tematem.

Ewelina

środa, 18 czerwca 2014

W angielskim pubie podczas Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej :)


Cześć!

Dzisiaj zabieram Was do angielskiego pubu :)

Jak wiadomo, niedawno zaczęły się Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej. Lubię czasem obejrzeć mecz, ale nie wpadłam w to całe piłkowe szaleństwo :)



Niedawno wybraliśmy się ze znajomymi do pubu przy Blackfriars - Doggetts.
Bardzo przyjemne miejsce, tuż nad Tamizą :) Duży wybór angielskich piw i ta szczególna atmosfera angielskiego pubu, Ci którzy byli w Wielkiej Brytanii, wiedzą co mam na myśli.




Bardzo ciekawą sprawą w angielskich pubach jest to, że nikt tu nie siedzi. Każdy stoi i trzyma swój ogromny kufel z piwem. Pamiętam jak na samym początku, jak tu przyjechałam, było to dla mnie bardzo dziwne, ale gdy zobaczyłam, jak wszyscy radośnie rozmawiają ze sobą, zrozumiałam, że ma to sens. Tak samo jest gdy w telewizji jest jakiś ważny mecz, wszyscy wspólnie go oglądają i przeżywają. Widać jak ludzie się dobrze bawią.



Football dla anglików jest bardzo ważnym sportem, co sprzyja częstym spotkaniom i wspólnemu celebrowaniu wolnego czasu. 
Ciekawostką jest to, że jak wyjedziecie na wakacje w miejsce, do którego często przyjeżdżają Brytyjczycy, możecie być pewni, że w miejscowej tawernie zobaczycie identyczny obrazek, jak z angielskiego pubu, a w pobliskim barze śniadaniowym serwują English Breakfast, wszystko dla potrzeb przyjezdnych... :)

A jak Wy oglądajcie mecze? Czy spędzacie ten czas ze znajomymi w pubie, czy w domu?

Pozdrawiam Was serdecznie i zapraszam do komentowania :)
E.

sobota, 14 czerwca 2014

LIPCOWE DODATKI W CZERWCU. Czyli dodatki do gazet w UK - LIPIEC 2014


Cześć! 

Do tego posta zdjęcia czekały prawie dwa tygodnie i w końcu znalazłam chwilę, żeby je wrzucić...

Odkąd mieszkam w UK zauważyłam, że nie można tu kupić gazety, która jest na dany miesiąc...
Już tłumaczę o co chodzi...
W Polsce rownież gazety pojawiają się trochę wcześniej w sklepach tj. mniej wiecej w ostatnim tygodniu poprzedzajacego miesiąca (czasem w połowie miesiąca), ale w Anglii gazety pojawiają się miesiąc wcześniej... W sklepach na początku czerwca nie ma juz gazet na czerwiec, ale są na lipiec...

W tym miesiącu... A precyzując, w przyszłym miesiącu w gazetach mamy ogrom dodatków...
I teraz pewnie posypią się komentarze... Ale jak to?... Dlaczego piszę o dodatkach?... Przecież powinno nas interesować co gazeta sobą reprezentuje wewnątrz... Artykuły, wywiady, ciekawe porady, stylizacje... Bla bla bla...
No cóż... Z przykrością muszę stwierdzić, że w angielskiej prasie mało jest takich gazet, które faktycznie mogą nam to wszystko zaoferować... Z tego powodu co jakiś czas gazety zarzucają nas mnogością coraz to ciekawszych dodatków...

A teraz mała dygresja... Czy widzieliście może sztukę "Single i Remiksy" Marcina Szczygielskiego?
Ja miałam okazję obejrzeć ją w zeszłym roku, gdy polski teatr zawitał w Londynie... Polecam, ponieważ jest tam całkiem niezły sarkastyczny humor (obsada: Weronika Książkiewicz, Anna Mucha, Lesław Żurek, Wojtek Medyński - teraz ta obsada trochę się zmieniła)... Pojawia się tam rownież wzmianka o dodatkach do gazet...

No ale wracając do angielskiej prasy... Fakt, przyznam się... Czasem zdarza mi się kupić gazetę tylko dla dodatku... To znaczy nie mówię, że zaraz po tym ląduje ona w koszu, ale raczej przeglądam ją dosyć szybko... Ale, ale... Mam małe usprawiedliwienie...
Bardzo lubię testować nowe produkty, rownież dla potrzeb tego bloga. Bardzo często te produkty w pełnym wymiarze są drogie... Rzadko mi sie zdarza kupić coś bez wcześniejszego przetestowania, a niektóre produkty nie są dostępne w małych pojemnosciach... I tak oto czasem kupuję gazety z dodatkami...

No dobrze, ale przejdzmy do konkretów... Być może ktoś z Was mieszka w UK, albo będzie tu w tym miesiącu i te informacje go zaciekawią...


ELLE - 25% zniżki na produkty St. Tropez
Nie wiem czy są one dostępne w Polsce, ja raczej nie używam samoopalaczy, a w UK są one bardzo popularne (ciekawe dlaczego :P) reklamuje je Kate Moss. Myślę, że komuś może przypaść do gustu ten prezent...





RED - lakier do paznokci firmy MAVALA - dostępny w czterech odcieniach (widoczne na zdjęciu).
Nie znam tej firmy. Ale akurat podobne kolory mam już w swojej kolekcji i dlatego jej nie kupiłam...




GLAMOUR - Eyeliner w pisaku firmy EYEKO LONDON (dwa kolory do wyboru czarny i niebieski)
Tej firmy również nie znam, natomiast nie potrzebuje takiego produktu, ponieważ mam jeden z Rimmel. Nie używam eyelinerów na codzień, wiec nie skusiłam się na ten produkt...



HARPER'S BAZAR - lakier do paznokci firmy LEIGHTON DENNY - dostępne w sześciu kolorach (widoczne na zdjęciu)
Tez nigdy nie miałam nic z tej firmy... Dajcie znać jeżeli wiecie coś na jej temat...



COSMOPOLITAN - darmowe okulary i mentos (ciekawe połączenie;))



TATLER - również okulary przeciwsłoneczne



I na końcu dwie gazety, które kupiłam:

MARIE CLAIRE - zestaw dwóch lakierów, seria kawior firmy CIATE. Do wyboru w 6 kolorach.
Ja wybrałam zestaw Sunset Shimmer.





A poniżej pokazuje Wam swatch'e!



Lakier czerwony trzyma się ok. 4 dni, jeżeli dobrze domalujecie końcówki... Kawior trzyma się ok. 2 dni... Fajny bajer, ale chyba nie dla mnie, bo ja po jakimś czasie zdrapuję wszystko co lekko wystaje na paznokciu... Ogólnie produkt jest w porzadku, ale nie jakoś specjalnie zachwycający.

IN STYLE - REN Hot Cloth Cleanser - obecnie testuję cos z innej firmy i recenzja powinna pojawić się już niedługo :)



A na koniec VOUGE - tutaj nie ma żadnych dodatków ale chciałam Wam pokazać, że w tym miesiącu jest cieńszy niż zwykle!!!



Mam nadzieje, że mój wpis był dla Was ciekawy ;)

Jak zwykle zapraszam do komentowania :) 
Może macie zamiar niedługo pojawić się w Londynie? Jaki dodatek Wy byście wybrali? A może są teraz jakieś ciekawe dodatki w Polsce? Jakie gazety czytacie? Czy Wam też się zdarza kupić prasę tylko dla dodatku?

Pozdrawiam i zapraszam do dalszej lektury :)
Ewel