czwartek, 29 stycznia 2015

Kosmetyczka na wyjazd - czyli co zabieram ze sobą w dłuższą podróż w okresie zimowym

Jak już zapewne zdążyliście się zorientować, na święta wyjechałam do Polski.
Podróżowałam samolotem i zabrałam ze sobą duży bagaż, dlatego nie ograniczałam się do limitów do 100ml.
Na wyjazdy do rodziny nigdy nie zabieram ze sobą podstawowych kosmetyków takich jak szampon do włosów, odżywka do włosów, żel pod prysznic, balsam/olejek do pielęgnacji ciała i pasta do zębów. Te produkty albo łatwo i szybko można kupić na miejscu, albo pożyczam od mamy.

Jest jednak cała grupa kosmetyków, z których nie chcę zrezygnować lub nie opłaca się ich kupować na miejscu. Zdaję sobie sprawę, że nie należę do osób pakujących się bardzo kompaktowo, no cóż... Tak już mam, ale dzięki temu możecie zobaczyć produkty, które ostatnio najczęściej używam i które aktualnie stosuję w swojej pielęgnacji. Dokładniejszy post z aktualną pielęgnacją oraz krótkie recenzje produktów, które stosuję, pojawi się już niebawem. Pamiętajcie również, że wyjechałam na dwa tygodnie.
Spakowałam kilka kosmetyczek, ale plan był taki, aby wszystko w efekcie końcowym zmieściło się do jednej dużej kosmetyczki, którą w ostrożny sposób ulokowałam miedzy ubraniami w bagażu głównym.


PORADA
Dobry patent na pakowanie dużych zimowych swetrów. Jeżeli wasza waga mówi, że macie jeszcze 5kg wolnego miejsca, a walizka pęka w szwach, zapakujcie wielkie zimowe swetry w torby próżniowe, z których odciągnięcie powietrze za pomocą odkurzacza. Ja zawsze tak robię w okresie zimowym!



Ale zaczynajmy już...

Duża kosmetyczka.




Tak wyglądają spakowane kosmetyki do kosmetyczek.



Zawartość kosmetyczki pielęgnacyjnej:



Większość produktów jest w rozmiarze miniaturowym, więc idealnie nadaje się w podróż.

Produkty do demakijażu i mycia twarzy:

 


Kremy pielęgnacyjne (na dzień, na noc)

 


Krem pod oczy
 

Żel hialuronowy


 
Serum

Flavo C, które używam na dzień:
  

Serum z kwasem salicylowym, które używam na noc

 
Próbka serum Midnight Recovery z Kiehl's, które ostatnim razem uratowało mi skórę, przy moich problemach ze zmianą wody.







Tonik, który został przelany do mniejszego opakowania.



Balsamy do ust



Nie mogło również zabraknąć kremów na niedoskonałości, które pojawiły się przez zmianę wody.




Maseczka z glinki jest również bardzo przydatna w przypadku wysypu niedoskonałości (glinka fioletowa)




Peeling enzymatyczny 


Miniaturka wody termalnej


Maska nawilżająca


oraz produkty do rąk (żel antybakteryjny i krem do rąk)

 
Dodatkowo zabieram ze sobą zestaw pędzli Zoeva, kilka pędzli z Hakuro i pędzle do korektora EcoTools (używam do korektora mineralnego). Wszystko pakuję w jedną kosmetyczkę.
Dobrze jest również zabrać ze sobą jakiś woreczek/plastikowe opakowanie na brudne pędzle, żeby nie wkładać ich do czystej kosmetyczki.



 
I kosmetyczka makijażowa.



 
Próbka podkładu YSL oraz próbki kremów BB.

Kryjący podkład mineralny z Anabelle Minerals


 
Korektor i produkt rozświetlający YSL

Korektory mineralne

 
Baza pod cienie (zawsze jej używam)



Cienie Inglot (biorę ze sobą dwie kasetki neutralnych cieni)

 

Mini paletka Dior (kupiłam ją niedawno z pełnowymiarowym tuszem, który czeka w kolejce do testowania)


 

Cień w kremie -  KIKO (można zrobić nimi bardzo szybki i efektowny makijaż oka)


 
Niezawodny eyeliner Bobbi Brown w kolorze brązowym


 
Połówki rzęs Ardell i klej duo



Miniaturki tuszu do rzęs (Estee Lauder już na wykończeniu i mini tusz z Chanel w zapasie)

 

Róże do policzków:
The Balm Hot Mama


 
Bourjois (dwa ulubione róże)



 
Bronzer z limitowanej edycji Elizabeth Arden


 
Rozświetlacz The Balm Mary Lou Manizer


 
Kilka ulubionych szminek



 
(no tak, mogłam ich wziąć mniej... ale bardzo lubię kosmetyki do ust)

Kilka miniaturek lakierów OPI oraz top coat.

 
Miniaturka perfum. Zapach typowo wieczorowy.



Nie mogło również zabraknąć moich ulubionych gadżetów!



Szczoteczka Foreo Luna (planuję recenzję za ok. miesiąc)


 
Szczotka Tangle Teezer (miniaturka)





Soniczna szczotka do zębów (dla mnie i męża) - w specjalnym podróżnym opakowaniu.
Jeżeli będziecie chcieli, to mogę zrobić dla Was recenzję tego produktu (oczywiście nie brałam ze sobą ładowarki)



Wydaje się, że bardzo dużo produktów zabrałam ze sobą, ale w miedzy czasie były święta i Sylwester, więc potrzebowałam produkty do pełnego makijażu. Z pielęgnacji nie chciałam zrezygnować, bo widzę efekty nowej rutyny, którą sobie ułożyłam i nie chciałam jej niepotrzebnie przerywać. Znalazło się jeszcze sporo miejsca na dalszą zawartość walizki, więc nie było źle!


A jak Wy pakujecie się na wyjazd? Czy zabieracie ze sobą niezbędne minimum? Czy jeżeli jest miejsce, to pakujecie więcej produktów?


W tym miesiącu leciałam ponownie samolotem na kilka dni i jeżeli będziecie zainteresowani, to mogę Wam przygotować wpis z kosmetyczką na 3/4 dni, czyli mój absolutny niezbędnik.

Pozdrawiam Was serdecznie i już niedługo zapraszam do kolejnego posta!


Małe Zielonookie


PS Jeżeli zabieracie ze sobą do bagażu kabinowego jakieś kosmetyki płynne, to pamiętajcie o limitach pojemnościowych poszczególnych produktów (50/100ml) oraz o limicie całkowitym (wszystko powinno zmieścić się w małej przeźroczystej kosmetyczce lub w małym przeźroczystym  woreczku, a pojemność całkowita nie powinna przekroczyć 1 litra) Sprawdźcie regulamin swoich linii lotniczych!






niedziela, 25 stycznia 2015

Hity roku 2014! Ulubieńcy - kosmetyki do makijażu.

Witam Was po dłuższej przerwie. O tym, że w ostatnim czasie nie będę miała możliwości pisania postów na blogu poinformowałam Was przez instagram (@littlegreeneyed)
Miałam krótką przerwę z powodów osobistych, ale teraz już wracam do Was. Mam w planie kilka postów, które kojarzą się z końcem roku i moim wyjazdem do Polski.

Dzisiaj mam dla Was coś specjalnego. Postanowiłam przedstawić Wam produkty kosmetyczne, które najbardziej zauroczyły mnie w roku 2014. Większość z nich jest Wam znana, z moich poprzednich wpisów, ale niektóre, nie były wyraźnie pokazane, a chciałabym opowiedzieć Wam o moich absolutnych ulubieńcach.
Często było mi cieżko podać tylko jedną pozycję, dlatego czasem dzieliłam zagadnienia na podkategorie.
Przy pisaniu tego posta zasugerowałam się pytaniami do tagu na YouTube.

1) Podkład

- Lili Lolo - podkład mineralny (kolor: Warm Peach)





Jest to mój ulubiony podkład mineralny. Może nie ma super mocnego krycia, tak jak podkład z Anabelle Minerals, ale jest to idealny bardzo jasny żółty odcień. W razie potrzeby, można stopniować krycie. Pięknie wtapia się w moją cerę. Muszę go przypudrowywać, ale 
nie jest to dla mnie problem. Skóra wygląda na wypoczętą, a po całym dniu nie warzy się. 
Był to pierwszy podkład mineralny, jaki trafił w moje ręce. Ma bardzo dobry skład i wiem że przyczynił się do poprawy jakości mojej skóry. Jeżeli macie możliwość go wypróbować, to gorąco polecam.

- BRTC BB Cream - Jasmine Water




Używałam już bardzo dużo próbek koreańskich kremów BB. W zeszłym roku kupiłam ogromną ilość próbek, które namiętnie stosowałam w okresie jesienno-zimowym. Ten krem spodobał mi
się tak bardzo, że gdy tylko trochę zmieniła się jakość mojej cery, postanowiłam
wypróbować go ponownie i znowu jestem zadowolona.
Mąż, jak zobaczył mnie któregoś ranka, po nałożeniu tylko tego kremu, powiedział że chyba musiałam się wyspać, bo wyglądam promiennie, co nie było prawdą, bo spałam niecałe 5 godzin. 
Krem jest najbardziej suchy spośród kremów BB, jakie stosowałam, co przy cerze mieszanej z ogromną tendencją, do przetłuszczania w strefie T, jest istotne. 
Krem ten ma bardzo dobre krycie, najlepsze, z jakim się spotkałam i nie muszę stosować już korektora, gdy pozostają mi delikatne przebarwienia potrądzikowe, których ostatnio i tak mam znacznie mniej.
Wróciłam do kremów BB w okresie jesiennym i będę stosowała zimą, z uwagi na to, że używam produktów z kwasami i retinoidami. Czasem mam bardziej podrażnioną skórę i kremowa, nawilżająca formuła koi twarz. Krem BB charakteryzuje się również wysoką wartością SPF.
Oczywiście tego typu kremy mogą zapychać i okresowo w trakcie miesiąca, gdy moja skóra bardziej się przetłuszcza, wracam do podkładów mineralnych. 
Znajduję tylko dwa minusy tego produktu. Kolor mógłby być bardziej żółty i mimo wszystko skóra się po nim świeci, ale nie niezdrowo, tylko tak jakby się błyszczała... Co dla niektórych może być ogromnym plusem, a mnie czasem denerwuje. Ale jest to genialny krem! Jeżeli, te z Dr. G Gewosesang nie spodobają mi się bardziej, to ten w końcu zakupię w pełnym rozmiarze.

2) Puder

Z przykrością muszę strwierdzić, że jeszcze nie znalazłam swojego ideału i nie mam żadnego, który mogłabym polecić z czystym sumieniem cerze mieszanej/tłustej. Używam puder bambusowy jedwabny wymieszany z perłowym, próbowałam go juz w rożnych kombinacjach. Jedynym plusem jest to, że jest naturalny i nie zapacha mi porów, ale niestety nie matuje mojej cery wystarczajaco długo. Puder z Paese, tez nie bardzo mi sie sprawdził, bo zostawiał "cementowe" wykończenie, dodatkowo wysuszał moją cerę, co powodowało jeszcze większe jej przetłuszczenie.
Jeżeli macie jakiś ciekawy puder, który ładnie zmatuje tłustą strefę T, to koniecznie dajcie mi znać. Nie może to być produkt, który zapycha.


Jeżeli miałabym już jakiś wybrać, to byłby to puder z Lili Lolo, który wyglądał bardzo naturalnie na mojej cerze, a dodatko matowił cerę najdłużej, ale ciągle poszukuję ideału. Puder z Lili Lolo ma bardzo dobry i prosty skład - Kaolin i Mica. 
A może możecie mi coś polecić? Chętnie wypróbuje coś nowego. Słyszałam dużo dobrego o pudrze Ben Nye, ale nie wiem czy warto go kupić.

3) Korektor do cery i pod oczy

Znowu dzielę na dwie podkategorie:

- płynny - Bourjois





Jest to bardzo dobry korektor o zadziwiająco lekkiej, płynnej i całkiem dobrze kryjącej konsystencji. 
Krótką recenzję tego produktu możecie znaleźć w poście o wykończonych produktach.


- Lili Lolo - concealer (Barely Beige)


- Lili Lolo - corrector (PeepO)



Mają idealne krycie! Beż mieszam z żółtym, żeby nie wybijał się na mojej jasnej żółtej karnacji. Idealny kamuflaż! Bardzo polecam, jeżeli stosujecie podkłady mineralne! Mam jeszcze jakąś próbkę korektora z Anabelle Minerals, ale niestety jest strasznym niewypałem i leży gdzieś w tyle szuflady. Natomiast to duo pomogło mi w niejednej kryzysowej sytuacji. Gorąco polecam.

4) Bronzer

- limitowana edycja bronzera - Elizabeth Arden



Mimo, że ma w sobie delikatne drobinki, to kompletnie nie widać ich na twarzy. Jest znacznie lepszy od Hoola Benefit, dlatego że ma suche delikatne wykończenie. Hoola jest bardziej mokra, mussowa, co nie koniecznie dobrze się sprawdza przy tłustej, trądzikowej cerze. Ten bonzer dobrze współpracuje z podkładami mokrymi, kremami BB i podkładami mineralnymi. 
Dodatkowo ma przepiękne opakowanie :) jak tylko te wykończę, co pewnie potrwa wieki, to chyba skuszę się na Lagunę NARS lub Bahama Mama z The Balm.

5) Róż

- The Balm - Hot Mama




Róż z drobinkami. Przepiękny. Cudownie odbija światło, wygląda bardzo dobrze i potrafi odświeżyć twarz. Przepięknie wygląda na opalonej skórze. Jest to odcień brzoskwiniowy z drobinkami złota.
Pisałam już o nim w ulubieńcach lipca 2014


Wahałam się jeszcze czy nie podać drugiego różu, który uwielbiam i muszę o nim wspomnieć. Uwielbiam wszystkie róże z Borjois jakie posiadam. Mają przepiękne kolory, a dodatkowo cudownie pachną kadzidłem/perfumami. Są wypiekane i przez to niezwykle wydajne. Mój ulubiony kolor to 33 Lilas d'or. Neutralny róż z dodatkiem złota! Cudo! Niech Was nie wystraszą drobinki brokatu, które są na wierzchu produktu. Szybko się wycierają i nie pozostają na policzkach. 
Słyszałam też kiedyś, że te róże są identyczne jak róże z Chanel. Po przeczytaniu biografii projektantki, śmiem twierdzić, że jest to możliwe. Nie mogę zrobić Wam recenzji porównawczej, ponieważ nie posiadam różu z Chanel i nie zamierzam go kupić, bo te z Borjois są genialne!


Gorąco polecam!

6) Rozświetlacz

- The Balm - Mary-Lou Manizer



Jak z wyborem różu miałam ogromny problem, tak wybór rozświetlacza nie sprawił mi najmniejszych trudności. Zdecydowanie najlepszy rozświetlacz ever! To jest produkt, który gdy wykonuję makijaż, używam absolutnie za każdym razem od dnia zakupu.
Gorąco polecam! Nie ma drobinek, a efekt jaki uzyskujememy, to piękna, ale nie tandetna tafla.

Pisałam o tym produkcie w ulubieńcach sierpnia 2014:

Link

7) Baza pod cienie

- ArtDeco - baza pod cienie


Nie jestem w stanie porównać jej do żadnej innej bazy, ponieważ od kiedy zaczęłam tylko stosować bazę pod cienie, a było to ok 4 lata temu, kupuję cały czas ten jeden produkt. Bardzo dobrze trzymają się na nim cienie. Mam dosyć tłustą powiekę i ten kosmetyk ratuje mnie.
Nie wiem które to już opakowanie, obecne się kończy, ale mam już kolejne w zapasie. Produkt starcza na prawie cały rok, a kosztuje ok. 30 zł.

8) Cienie

- Cienie Inglot


Używam ich od kiedy zaczęłam się malować! Mam kilka palet, cienie okrągłe oraz prostokątne. Bardzo dobre produkty polskiej firmy. Obecne palety skomponowałam około roku temu i widzę, że cienie są dosyć wydajne, bo prawie nie widać zużycia. Na bazie z ArtDeco trzymają się cały dzień! Nie muszę martwić się poprawianiem makijażu.
Dodatkowym plusem systemu freedom jest to, że możemy dobrać kolory, które najbardziej nam pasują.
Informacja dla dziewczyn mieszkających w Londynie. Sklep Inglot jest dostępny na Westfield White City, ale niestety ceny są znacznie wyższe, dlatego polecam kupować w Polsce, ale gdy jesteście w wielkiej potrzebie, to warto tam zajrzeć.

KIKO - kremowy cień w kredce - odcień 6



Niezawodny cień. Jeżeli podróżuję i wiem, że muszę mieć makijaż w nienaruszonym stanie przez ok. 15/16 godzin, to zawsze używam tej kredki. Dodatkowo ma przepiękny kolor złota.

O tej kredce pisałam w ulubieńcach sierpnia 2014:

Link

9) Kredka do oczu

Nie używam zbyt często i nie mogę wybrać ulubionej, gdyż nie przepadam za tego typu produktami. Nie polecę Wam żadnego kosmetyku z tej dziedziny.

10) Eyeliner

- Bobbi Brown - Espresso Ink 7




Uwielbiam go! W końcu trafił mi się odpowiedni odcień brązu, który idealnie podbija moją zieloną tęczówkę.
Dodatkowo ma bardzo przyjemną kremową konsystencję, co bardzo ułatwia nakładanie. Liner trzyma się na powiekach cały dzień, nie rozmazuje się i nie odbija na powiece. Bardzo polecam!


11) Maskara

- MaxFactor - Masterpies Max Mascara - czarna


W tym roku przetestowałam bardzo dużo maskar, tych drogeryjnych, jak również wysokopółkowych, były takie, które nawet lubiłam, ale chyba moją ulubioną na razie pozostanie Masterpiece Max z MaxFactor.
Ma bardzo wygodną precyzyjną silikonową szczoteczkę, która idealnie rozczesuje rzęsy, dodatkowo ładnie je wydłuża i nie skleja. Formuła sprawia, że jest bardzo trwała, nie ma mowy o jakimkolwiek rozmazaniu. Dodatkowo nie uczulił moich oczu. Cena, jak na produkt drogeryjny, jest dosyć wysoka, ale jest wart tej ceny, przewyższa wielokrotnie jakością niejedną wysokopółkową maskarę. Ja swoją używałam przez ok. 3,5 miesiąca, także jest wydajna.
Polecam jeżeli cenicie ładnie i w miarę naturalnie wyglądające rzęsy na co dzień.

12) 3 najlepsze pędzle




Było ciężko wybrać tylko trzy, bo od zeszłego roku moja kolekcja bardzo się rozrosła. Dominującymi ulubieńcami tego roku, chociaż dopiero od listopada, są pędzle Zoeva. Jakość tych pędzli powaliła mnie! Drugą firmą, której pędzle zasługują na pochwałę i stosowałam je przez większość roku, jest Hakuro.

- Zoeva - 227
- Zoeva - 142
- Hakuro - do podkładów mineralnych

Zoeva - 227




Mój HIT! Jak musiałabym wybrać tylko jeden ulubiony pędzel, to napewno byłby to ten!
Idealny zamiennik, a nawet powiedziałabym, że lepszy od 217 MAC. 
Jest niesamowicie miękki. Pięknie radzi sobie z satynowymi cieniami i nie zostawia brzydkiej nieregularnej perłowej powłoki (mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi). Cudo do blendowania i nakładania! Mam dwa i myślę, żeby kupić jeszcze jeden, bo nie nadążam z myciem.

Zoeva - 142





Zazwyczaj nakładałam korektor palcami, ale gdy wypróbowałam ten pędzel, to zakochałam się w nim. Korektor idealnie wtapia się w skórę, jest to bardzo naturalny efekt i dzięki temu mniej mi się zbiera pod oczami (niestety taki mam układ oka, że pod koniec dnia nie wygląda to najlepiej). Poręczny pędzelek, też mam go w dwóch egzemplarzach, które piorę na zmianę.

Hakuro - H53


Bardzo wygodny, idealnie miękki i odpowiednio duży pędzel, który stosuję do nakładania podkładów mineralnych. Nic dodać, nic ująć. Znacznie lepszy od pędzli, które kupiłam z Lili Lolo oraz z RealTechnics. Dobrze się piorą i w miarę szybko schną. Są wykonane bardzo dobrze, do tego nie tracą włosia. Również posiadam dwa egzemplarze tego pędzla (muszę mieć wiecej pędzli do podkładu, ponieważ, te po jednokrotnym użyciu trafiają do prania)

13) Pomadka

- Chanel - 05 Mademoiselle




Idealny kolor, który jest "lepszym" odcieniem moich ust. 
Nie jest to nachalny intensywny, kolor, ale mimo tego jest on widoczny na ustach. Dodatkowo kosmetyk ten ma wygodne, dobrze wykonane solidne opakowanie, co ma znaczenie, jeżeli nosimy go ze sobą w torebce. Warto również wspomnieć, że ta pomadka ma również śliczny perfumowany zapach. Mimo, że nie jest najtańsza, to warto mieć w swojej kolekcji chociaż jeden taki produkt, zwłaszcza, że gdy mam ją na ustach, to nie muszę martwić się czy ściera się równomiernie, bo ona delikatnie i stopniowo schodzi z ust. Bardzo polecam!

- MAC - Ruby Woo



Idealna matowa czerwień! Sprawia, że zęby są idealnie białe, bardzo długo utrzymuje się na ustach. Jak dla mnie jedyna właściwa czerwień, po która sięgam na wieczorne wyjścia, gdy chcę poczuć się wyjątkowo. 

- Golden Rose Velvet Mat - 02





Jest to produkt z dużo niższej półki cenowej, który jakością przewyższa niejedną markową matową szminkę. Pisałam o niej już w ulubieńcach października oraz listopada 2014:

Link

14) Błyszczyk

- Lili Lolo - Whisper




Przepiękny nude, pisałam już o tym błyszczyku jakiś czas temu w ulubieńcach czerwca 2014:


Ma cudowny kakaowy zapach, nie klei się, a mimo to całkiem długo utrzymuje się na ustach.
Mimo, że nie należę do osób, które często sięgają po ten typ produktu do ust, to nie wyobrażam sobie mojej kosmetyczki bez niego. Dodatkowo naturalny skład! 

15) Paznokcie - odżywka/lakier/topcoat

Wybaczcie mi, ale nie mogłam zdecydować się na jeden produkt. Jeżeli śledzicie mnie na instagram, to zapewne zauważyliście, że bardzo często zmieniam kolory na paznokciach, a dodatkowo lakierów mam baaaaardzo dużo, ale oczywiście nigdy za wiele ;)

- odżywka - nie mam ulubionej

- lakier:

Letni/wiosenny kolor: Essie - Mint Candy Apple




Dałam go pod kategorię wiosenny/ letni, ale muszę się przyznać, że czazem używam go również zimą. Idealny kolor miętowy! Nie za jasny i nie za ciemny. W kolekcji przydałby mi się jeszcze bardziej rozbielony odcień mięty i jeżeli możecie mi jakiś polecić, to czekam na info.
Wracając do produktu, to jest to chyba najbardziej zużyty kolor w mojej kolekcji, a przy ok. 70 odcieniach mówi już to za siebie. Pięknie wygląda na paznokciach u nóg i na dłoniach. Cud, mód i orzeszki :)

Klasyczna czerwień: Opi - Big Apple Red - NL N25




Jest to idealny odcień czerwieni, który pasuje do każdej kreacji. Pięknie prezentuje się na dłoniach, jak również na stopach. Jakbym miała zostawić tylko jedną czerwień z mojej kolekcji, to napewno byłby ten kolor. Utrzymuje się bardzo dobrze, ma lekką konsystencję, więc dwie warstwy bardzo gładko rozprowadzają się na płytce. Jako dowód na to że uwielbiam ten kolor, jest to że mam klasyczną i miniaturową wersję tego produktu.

Jesienno/zimowy ciemny kolor: Opi - You Don't Know Jacques! - NL F15




Piękny odcień taupe, niby brąz, ale szary... Piękny. Również mam go w dwóch rozmiarach. Miniaturkę zużyłam już do połowy.

Ulubiony róż: Opi - Kiss me on my Tulips - NL H59




Jest to bardzo intensywny odcień różu z niebieskimi tonami. Niestety miniaturkę tego koloru straciłam przy odprawie na lotnisku. Ale nie martwię się, ponieważ mam już pełna wersję tego produktu. Ten kolor nosiłam bardzo często podczas wakacji. 

- topcoat - Essie Good to go

W roku 2014 testowałam różne top coat'y, ale najlepiej sprawdził mi się Essie. Ładnie nabłyszcza płytkę, przyspiesza wysychanie i przedłuża utrzymywanie się lakieru do ok. 5/6 dni.

Dodatkowe kategorie:

16) Produkt do brwi

Kredka do Brwi Catrice 004 - Ash Blonde




Absolutny ulubieniec. Lekko woskowa, o dobrze dobranym kolorze, który idealnie sprawdza się na moich brwiach. Niedługo skończę pierwsze opakowanie.
Trzyma się cały dzień i jest to produkt, o który nie musze się martwić w ciagu dnia. Dodatkowo jest bardzo tania. Mam jeszcze jedna w zapasie, bo jak się okazuje jest często wyprzedana w drogeriach. Ja swoje kupiłam w drogerii Natura. 
Wspominałam o niej w ulubieńcach lipca 2014:

Link

Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca tego bardzo długiego posta i podobają Wam się moi ulubieńcy makijażowi. Jestem ciekawa, czy znacie te produkty, a może one również skradły Wasze serca w tym roku? Dajcie mi proszę znać w komentarzach na dole.

Już w kolejnym wpisie spodziewajcie się ulubieńców pielęgnacyjnych. Znajdą się tam produkty, które w ogromnym stopniu wpłynęły na poprawę stanu mojej skóry. Sama nie mogę się już doczekać momentu, aż podzielę się z Wami tą informacją.

Bardzo Wam dziękuję za uwagę i zapraszam do kolejnych postów.

Little Green-eyed