Przyznam szczerze, że nie mogłam doczekać się tego wpisu, ponieważ w 2015-tym roku odkryłam genialne kosmetyki do makijażu. Dodam, że są to produkty w większości naturalne i niezmiernie cieszy mnie fakt, że spełniają w 100% moje obecne preferencje.
Wiem, że post pojawia się bardzo późno, jak na podsumowanie ubiegłego roku, ale trzymajmy się tego, że lepiej późno niż wcale! :) mam nadzieję, że któreś z tych kosmetyków przypadnie do gustu również Wam :)
1) Paletka Urban Decay Naked 2
Nie jest to kosmetyk naturalny, natomiast stosowałam go praktycznie codziennie przez pierwsze półrocze 2015-go roku. Cienie mają bajeczne kolory i konsystencję, dodatkowo są bardzo wydajne!
Teraz, podczas ciąży przerzuciłam się na kosmetyki naturalne, ale myślę, że jeszcze powrócę do tej palety.
Zdecydowanie mogę Wam polecić ten produkt i wiem, że Was nie zawiedzie. Miałam również Naked 3, ale ją odsprzedałam, ponieważ nie spełniła moich oczekiwań (Co do konsystencji, cienie wydawały się bardziej suche, oraz kolorystyka była zbyt różowa w porównaniu dla mojego odcienia cery) Natomiast obie palety znalazły zastosowanie u mnie jak i u osoby, która odkupiła ode mnie Naked 3.
Jeżeli poszukujecie cieni o pudrowo-"kremowej" konsystencji w złotych odcieniach, to ta paleta powinna znaleźć się w Waszej kosmetyczce.
2) Kredka do brwi - Soap&Glory - Hot Chocolate
Mój absolutny ulubieniec do brwi zeszłego roku! Jest to bardzo wydajna, precyzyjna kredka do rysowania i wypełniania brwi. Odcień pasuje do ciemniejszych odrostów moich naturalnych włosów, więc idealnie dopasowuje się do koloru moich brwi.
Jest precyzyjna, łatwo się rozciera i trzyma cały dzień. Dodatkowo nie trzeba jej temperować! Nic dodać, nic ująć :) - możliwa do kupienia w UK w Boots
3) Lakiery hybrydowe - Semilac
Ostatnio zrezygnowałam z używania tych kosmetyków ze względu na ciążę i to najbardziej ze względu zapach towarzyszący aplikacji hybryd. Ale zdecydowanie są to produkty, które królowały u mnie w zeszłym roku. Hybrydy są bardzo wygodne w noszeniu i proste w wykonaniu :) Dzięki nim macie spokój z paznokciami na przynajmniej 1,5 tygodnia (u mnie nie sprawdzają się na dłuższy czas, ponieważ moje paznokcie rosną bardzo szybko).
Jedyny minus jaki widzę, to ich ściąganie! Nie cierpiałam tego robić, no ale czasem trzeba się pomęczyć dla pięknego efektu :) nie chcę Wam polecać konkretnych kolorów, gdyż wszystkie są piękne i to co wybierzecie powinno zależeć od Waszych preferencji, ponieważ kolor zostaje z Wami na dłużej. Na pewno jeszcze wrócę do noszenia hybryd, ale myślę, że za jakiś czas.
Kosmetyki naturalne:
4) Podklad Kjaer Weis - Silken
Jeżeli śledzicie mnie na Instagramie, to wiecie, jak bardzo uwielbiam ten kosmetyk. Rewelacyjnie sprawdza się przy cerze mieszanej. Uwielbiałam stosować go latem, gdy skóra bardziej się przetłuszczała i ale również z chęcią stosuję go zimą. Teraz moja skóra jest zdecydowanie bardziej sucha, również z powodu zmian hormonalnych w organizmie podczas ciąży, mimo to, gdy użyję dobrze odżywczego oleju, podkład sprawdza się idealnie. Jedynym minusem jest to, że potrafi mocno podkreślać suche skórki, dlatego skóra musi być dobrze wypielęgnowana (nawilżona lub natłuszczona).
Kosmetyk przepięknie stapia się z cerą, moim zdaniem po zastosowaniu olejów pod makijaż, wygląda jak "druga skóra". Produkt nie wchodzi w zmarszczki lub załamania, dlatego u mnie rewelacyjnie sprawdza się także jako korektor pod oczami. Wystarczy niewielka ilość do wyrównania kolorytu cery. Jest to bardzo drogi produkt, natomiast wart swojej ceny.
Jeżeli nie chcecie wydawać tak dużo pieniędzy, na produkt w oryginalnym puzdereczku, zawsze możecie kupić tańszy refill, który włożycie do swojej własnej magnetycznej palety. Produkty marki Kjaer Weis, jak ich opakowania, robią ogromne wrażenie i warto w nie zainwestować, jeżeli macie zamiar stosować je przez dłuższy czas.
To jak bardzo lubię ten produkt, potwierdza tylko fakt, że ostatnio dokupiłam kolejny refill tego podkładu.
Więcej na jego temat możecie poczytać w poście:
5) Cień do powiek Kjaer Weis - Grace
Również wspominałam o nim w poście:
ZAKUPY - nowości - kosmetyki naturalne (nietoksyczne) - SIERPIEŃ 2015
Jest to cień, który używam do każdego makijażu odkąd pojawił się w mojej toaletce. Stosuję go samego na całą powiekę lub jedynie w załamaniu, ponieważ ma piękny naturalny kolor i podkreśla cień moich oczu. Absolutny ulubieniec! Wiem, że gdy go wykończę kupię ponowny refill. Przy bardziej tłustych powiekach, jeżeli dobrze zmatujecie powiekę, to cień powinien wytrzymać cały dzień. Polecam!
6) Sypki mineralny cień do powiek Well People - Luminous Taupe
To jest moje małe cudeńko! Kupiłam go z polecenia sprzedawcy w stacjonarnym sklepie Content Beauty i początkowo nie byłam przekonana, do jego sypkiej formy. Oczywiście znacznie łatwiej operuje się cieniami prasowanymi, ale nie żałuję, że dałam się na niego namówić. Ma złotawy odcień taupe, który cudnie mieni się na powiece. Przepięknie prezentuje się sam na powiece, lub np. w połączeniu z prasowanymi cieniem Kjaer Weis Grace.
Zdecydowanie mój ulubieniec!
7) Róż do policzków Lili Lolo Clementine
Ten róż przeleżał u mnie w szufladzie chyba półtora roku, aż w końcu zakochałam się w jego odcieniu. Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, postanowiłam zrezygnować całkowicie z chemicznych kosmetyków i w szufladce miałam jedynie ten róż mineralny. Postanowiłam go wypróbować. Wtedy miałam lekko opaloną skórę i Clementine cudnie podbijał kolor.
Używałam go niemal codziennie od października. Teraz również często gości na moich policzkach, gdy chcę lekko ocieplić policzki. Piękny odcień, idealna trwałość zarówno na mineralnych podkładach, jak i kremowych. Kompletnie nie widać zużycia, ponieważ ze względu na jego pigmentację, używam niewielkiej ilości.
Mam jeszcze jeden odcień różu tej marki, ale nie skradł tak mojego serca, jak Clementine. Bardzo Wam go polecam!
8) Sypki podkład mineralny Lili Lolo - Warm Peach
Zdecydowany ulubieniec ostatnich dwóch lat. Idealny do cery przetłuszczającej. Używam już drugie opakowanie, chociaż teraz trochę rzadziej, ze względu na to, że moja cera podczas ciąży jest bardziej sucha i dla lepszego komfortu sięgam po bardziej kremowe podkłady.
Produkt w gorsze dni cery sprawdzi się również jako puder wykańczający i dodaje wtedy delikatnego krycia, nie powodując nieprzyjemnej maski, tylko pamiętajcie o tym, aby nie aplikować go w za dużej ilości. Przy mojej przetłuszczającej się cerze utrzymywał się cały dzień i wyglądał estetycznie nawet z bliska. Mój idealny kolor do jasnej cery o ciepłym zabarwieniu to Warm Peach. Dobrym rozwiązaniem jest zamówienie najpierw próbek i dobranie odpowiedniego odcienia. Polecam ponownie!
9) Bronzer Tarte
Kosmetyk kupiłam przy okazji pobytu w Stanach i niestety tylko tam jest dostępny, chociaż może uda Wam się go znaleźć na jakichś stronach internetowych.
Najpierw zwróciłam uwagę na jego opakowanie - "skórzane" brązowo-złote.
Ale gdy zobaczyłam odcień, od razu się w nim zakochałam.
Produkt jest jasny i matowy, dlatego idealnie sprawdza się do jasnych karnacji na co dzień. Można nim delikatnie wymodelować twarz i nie uzyskamy przez to konkurowania ala Kim Kardashian ;) cera wygląda świeżo i jest delikatnie ocieplona. Ten bronzer zdecydowanie wnosi wiele do mojego makijażu, mimo że jest kompletnie niezauważalny. Produkt trzyma się cały dzień.
Jeżeli tylko uda Wam się gdzieś go kupić, albo mieszkacie w Stanach, to zdecydowanie polecam jego zakup.
10) Tusz do rzęs - ILIA BEAUTY - NIGHTFALL - BLACK MASCARA
Może to zabrzmi dziwnie, ale do tej pory nie zwracałam uwagi na to, że zwykle chemiczne tusze do rzęs mi szkodziły. Lekko swędziały mnie oczy, ale myślałam, że było spowodowane tym, że nakładam coś na oko. Okazuje się, że zmiana tuszu na taki o lepszym składzie, całkowicie wyeliminowało uczucie swędzenia i "wysuszenia" oka. Pierwszym tuszem o bezpiecznym składzie, jaki wypróbowałam był tusz Ilia Beauty Nightfall.
Ma on bardzo ciekawą szczoteczkę, która trochę przypomina mi Roller Lash z Benefit (bardzo go lubiłam ze względu na tą szczoteczkę). Ilia to typ maskary na co dzień, nie jest super trwała, jeżeli złapie was ulewa i woda dostanie się do oczu, to makijaż może popłynąć, ale na co dzień jako delikatny kosmetyk się sprawdza. Moim zdaniem ma bardzo dobrą formułę (kiedyś używałam tuszu z Lili Lolo i był bardzo kiepski ze względu na grudkowatą konsystencję i szczotkę, tak że go nie polecam, użyłam go zaledwie kilka razy i wyrzuciłam), ale największą "pracę" robi silikonowa szczoteczka, z jednej strony posiadająca krótsze, z drugiej dłuższe włosie. Pięknie rozczesywała rzęsy i wyciągała je w zewnętrznych kącikach.
Tuszu używałam ok. 2 miesiące, po tym czasie niestety zaczął się sypać, mimo to uważam, że był bardzo dobry.
Polecam wypróbować, może Wam również się sprawdzi, chociaż tusz do rzęs to bardzo indywidualna sprawa i wasze zadowolenie zależy od rodzaju rzęs i budowy oka.
Polecam wypróbować, może Wam również się sprawdzi, chociaż tusz do rzęs to bardzo indywidualna sprawa i wasze zadowolenie zależy od rodzaju rzęs i budowy oka.
11) Pomadka Lili Lolo - Love Affair i French Flirt (stare opakowania)
Love Affair
Myślałam, aby napisać o jednej z moich ulubionych pomadek Chanel w odcieniu Adrienne, ale pod koniec roku nie używałam chemicznych kosmetyków, dlatego mój wybór padł na kolejny kosmetyk Lili Lolo. Właściwie to mogę powiedzieć, że wiele ich produktów spełnia moje oczekiwania, a dodatkowo są one dostępne w przystępnych cenach. Lili Lolo Love Affair jest bardzo podobna, do pomadki Chanel Adrienne, jest dużo tańsza, a dodatkowo ma znacznie lepszy skład. Wiem, że gdy tylko ją wykończę, to na pewno kupię kolejne opakowanie.
French Flirt
Drugim odcieniem, który skradł moje serce w tym roku był French Flirt. Nie jestem ogromną fanką czerwieni na moich ustach, ale akurat ta pasuje do mojego typu karnacji. Używam niewielkiej ilości i w ten sposób uzyskuję "efekt przygryzionych ust", który wygląda bardzo delikatnie i naturalnie.
Również polecam!
Również polecam!
12) Pomadka Vapour Sirene Tempt
Pisałam o niej w osobnym poście. Zapraszam do zapoznania się z tą recenzją:
Nadal podtrzymuję opinię na jej temat. Kusi mnie, żeby wypróbować inne odcienie z tej kolekcji.
Sirene Tempt ma przepiękny jasny fiołkowy odcień, który odpowiada ciemniejszemu o ton odcieniowi moich ust. Tym samym kolor nadaje się idealnie na co dzień i pasuje praktycznie do każdego makijażu. Jeżeli Wasze usta mają delikatnie fioletowy odcień, to serdecznie polecam Wam ten kosmetyk!
13) Lakier do paznokci - LVX - Nu
W połowie roku, postanowiłam poszukać jakiś lakierowych bezpieczniejszych alternatyw do zwykłych lakierów i hybryd. W szczególności ma to dla mnie znaczenie podczas ciąży. W internecie natrafiłam na wiele firm z informacjami "3 Free", "4 Free", "5 Free" itp. Wypróbowałam Kure Bazaar i LVX.
Lakiery LVX kupiłam przy okazji pobytu w Stanach. Niestety nie są one łatwo dostępne w Europie, a wielka szkoda, bo jestem z nich bardzo zadowolona!
Posiadam dwa kolory Crimson i Nu, ale moje serce skradł przede wszystkim odcień Nu, który jest dla mnie idealnym nude'm. Lakiery trzymają się na moich paznokciach bez szwanku przez 5 dni, co jest ogromnym wyczynem w przypadku takich produktów.
Szkoda, że nie jestem w stanie wypróbować innych odcieni, ale jeżeli Wy macie do nich dostęp, to serdecznie Wam je polecam!
Wiem, że czekaliście na tego posta bardzo długo i przepraszam za to, ale mam nadzieję, że spodobały Wam się moje ulubione kosmetyki do makijażu roku 2015-go.
Jeśli macie swoje opinie na ich temat, to serdecznie zapraszam do komentowania pod tym postem!
Jeżeli jeszcze nie widzieliście ulubieńców pielęgnacyjnych roku 2015, to serdecznie zapraszam do poprzedniego wpisu:
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńŚwietna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń