niedziela, 15 listopada 2015

Projekt denko - puste produkty (empty products) wersja wakacyjna #8

Witajcie!

Dzisiaj przygotowałam dla Was trochę inny post niż poprzednie z tego cyklu. Gdy byłam na wakacjach w USA zabrałam ze sobą kosmetyki, które w większości przypadków były miniaturami i dzięki temu udało mi się je wykończyć na miejscu. Z tego też powodu, ten post nie będzie miał fotografii typowych dla mojego bloga, ponieważ zdjęcia zostały wykonane telefonem i puste opakowania wyrzuciłam będąc jeszcze na wakacjach. Mam nadzieję, że zrozumiecie to, bo nawet normalnie magazynująca puste opakowania w szafie blogerka, nie lata z nimi przez pół świata ;) Mimo to mam nadzieję, że post Wam się spodoba, ponieważ mam dla Was sporo recenzji.
Zapraszam!

1) Clinique - High Impact Mascara



Skończyłam już kolejne mini opakowanie tego produktu. Tusz nie posiadała szczoteczki z syntetycznego włosia, ale mimo to całkiem dobrze się sprawdzała na moich rzęsach -  dobrze je rozczesywała, lekko pogrubiała i wydłużała. Niestety pod koniec używania, zaczęły mnie lekko piec oczy i podejrzewam, że to przez ten tusz. Nie ma naturalnego składu i dlatego myślę, że nie wrócę już do tego produktu. Natomiast sam produkt w sobie nie jest zły i gdyby tak zachowywała się któraś z naturalnych maskar, to sięgnęłabym po nią chętnie.

2) Tołpa: botanic, czarna róża - odżywczy żel pod prysznic


Jest to miniaturka, idealna a wyjazdy. Już kiedyś używałam tego produktu. Nie jestem jego ogromną fanką ze względu na zapach. Jeżeli chcecie przeczytać wiecej na temat tego żelu-kremu pod prysznic, to zapraszam tutaj - link

3) Sensodyne Pro Szkliwo, wzmacnia szkliwo - pasta do zębów


Ta pasta została mi polecona w Polsce przez dentystkę. Podobno ma wzmocnić moje bardzo wrażliwe i cienkie szkliwo. Nie wiem jeszcze jak sobie z tym poradziła, natomiast moje dziąsła są niestety bardziej wrażliwe po niej niż po różowej paście Blanx. Mam jeszcze duże opakowanie tego produktu i dam Wam jeszcze znać jak sobie poradzi z moim uzębieniem.

4) Baby Dream - Kopf-bis-Fuß Waschgel - żel do mycia ciała i włosów dla niemowląt


Cudowny produkt. Bardzo uniwersalny, w szczególności na wyjazdy, ponieważ można go używać również jako szamponu. Ja preferowałam go jako żel pod prysznic. Nie wysuszał mojej skóry i sprawdził się rewelacyjnie. Jeszcze mam duże opakowanie tego produktu, także na pewno napiszę o nim za jakiś czas.

5) REN - Moroccan Rose Otto Body Cream 


Był to dobry balsam do ciała o bardzo przyjemnym różanym zapachu. Delikatna konsystencja, była idealna na ciepłe dni i dodatkowo bardzo dobrze nawilżała skórę. Skład całkiem dobry, także myślę, że kupię go kiedyś w pełnym opakowaniu i zdecydowanie mogę go Wam polecić. Mimo, że kosmetyki REN nie są 100% naturalne, to ich składy nie są toksyczne. Warto również wspomnieć, że firma nie testuje na zwierzętach.

6) Vichy - woda termalna


Nie jest to moje pierwsze opakowanie tego produktu. Woda termalna, jak woda termalna. Właściwie nie różnią się one jakoś znacznie. Ja najbardziej lubię Uriage i Avene, ale ta również nie była zła. Wzięłam ją ze sobą na wyjazd ze względu na miniaturowe opakowanie. Dobrze nawilżała skórę i sprawdziła się również na plaży, gdy przemywałam twarz po kąpieli w oceanie. Wydaje mi się, że mam jeszcze jedno miniaturowe opakowanie tego produktu i jak będę miała okazję, to do niego wrócę. Polecam!

7) Soap&Glory - Glad Hair Day - ultra-Shine daily super shampoo - szampon do włosów


Ten szampon kupiłam dwa lata temu, gdy pojechałam na wakacje. Wtedy go nie zużyłam i dlatego postanowiłam zrobić to teraz. Miał dosyć mocny chemiczny zapach i niestety swędziała mnie po nim głowa. Nie miał w składzie SLS, ale też nie był po stronie tych bardziej naturalnych produktów. Jedyny plus, jaki zauważyłam, to że przepięknie błyszczały się po nim włosy, ale to jak niekomfortowo się czułam po jego użyciu, zdecydowanie nie zachęca mnie do ponownego zakupu. Nie polecam, na rynku jest zdecydowanie dużo więcej lepszych produktów!

8) AURIGA - Flavo-C serum


Zużyłam jedną z trzech słodkich miniaturek, tego produktu (5ml). O tym kosmetyku pisałam już w zeszłym roku. Nadal uważam, że jest to jedno z lepszych serów z witaminą C, jakie używałam.
Teraz używam produktu z OZ Naturals, który również bardzo lubię, ale resztę miniaturek AURIGA, zużyję z miłą chęcią. Jeżeli chcecie poczytać więcej, na temat tego produktu, to zapraszam do Projektu denko #5 - link i Ulubieńcy roku 2014 - link

9) Organic Rosehip Oil - organiczny olej z dzikiej róży


Uwielbiam! Uwielbiam! Jeden z lepszych olejków regenerujących i odżywczych, które używałam do pielęgnacji mojej cery! Rzadko się zdarza, że udaje mi się zużyć olej do samego końca, ten trzymałam do góry dnem, aby nic nie zostało w opakowaniu. Już wiem, że gdy będę szukała jakiegoś serum do twarzy na noc, to w składzie powinno się znaleźć dużo oleju z dzikiej róży.
O tym jak pięknie regenerował moją cerę i jak radził sobie z drobnymi przebarwieniami potrądzikowymi, pisałam już w ulubieńcach kwietnia i maja 2015 - link
Jeżeli nie zdecyduję się na kolejne opakowanie oleju, to napewno kupię go w innej postaci.

10) Essential Care (Odylique) - Lemon & Tea Tree Facial Wash - żel do mycia twarzy


Ten produkt czekał już tak długo na swoją recenzję, że w miedzy czasie marka zmieniła nazwę :) żel dobrze domywał moją cerę, ale nie uważam, że jest do każdego typu skóry. Już tłumaczę. Konsystencja klasyczna jak w innych produktach myjących, nie pieni się, ale po umyciu twarz jest dobrze oczyszczona. Ze względu na cytrynę i olejek z drzewa herbacianego ma bardzo intensywne działanie i cerom wrażliwym zdecydowanie nie polecałabym tego produktu. Kosmetyk ten natomiast idealnie sprawdzi się u osób z cerą mieszaną i tłustą, ponieważ mamy cudowne uczucie odświeżenia, po jego użyciu.
Dobry produkt, ale nie wiem czy w najbliższym czasie kupię jego duże opakowanie, ponieważ ostatnio moja skóra jest raczej w kierunku wrażliwej i żel Odylique jest dla niej trochę za mocny.

11) Green People - Natural sunscreen - SPF 30 - naturalny krem do ciała z filtrem


Doskonale wiecie, że poszukiwałam kremu z naturalnym filtrem, który nie bieliłby za bardzo skóry i był komfortowy w noszeniu. O tym produkcie wspominałam przy okazji moich ostatnich zakupów kosmetycznych - link.
Co do samego filtra mam trochę mieszane odczucia, ale zaraz Wam wszystko wyjaśnię. Podczas stosowania kremu z Green People moja skóra ani razu się nie poparzyła, dodatkowo opalenizna, którą nabyłam była intensywna i złocista. Trochę na samym początku obawiałam się SPF 30, ponieważ zdecydowanie bardziej satysfakcjonujący dla mnie byłby SPF 50, ale okazało się że ten, który kupiłam był wystarczający. Dodam, że filtr testowałam w ekstremalnych warunkach w Los Angeles, również w słońcu w południe i moja skóra była dobrze ochroniona. Opalenizna świetnie się utrzymuje nawet po kilku tygodniach, także opalanie było stopniowe i bezpieczne.
Co do samego kremu. Konsystencja wydawała się lekka i bardzo "wodnista", tzn. gdy zaczynało się rozprowadzać produkt na skórze, to było wrażenie tępości w konsystencji i po chwili, jakby oddzielała się woda. Jest to bardzo trudne do wyjaśnienia. Filtr lekko bielił i był matowy, dlatego jeżeli spodziewacie się błyszczącej skóry (jak po olejkach do opalania) i podbijającej opaleniznę konsystencji, to ten kosmetyk nie jest dla Was. Nie przepadałam również za jego specyficznym zapachem i tym, że jednak czułam jego warstwę na skórze. Mimo tych dziwnych doznań i tego że skóra była lekko pobielona, to jednak uważam, że to jeden z najlepszych filtrów mineralnych  do ciała z jakimi miałam do czynienia. Należy pamiętać, że nie ma w nim silikonów, a sam fakt użycia filtra mineralnego daje nam informację, że będzie on wyczuwalny na skórze, gdyż on się nie wchłania i działa jako zewnętrzna bariera przeciwsłoneczna.
Dlatego myślę, że do niego jeszcze powrócę w przyszłości.
Mimo, że w opakowaniu zostało jeszcze torochę produktu, to nie zabrałam go ze sobą do domu, ponieważ jego ważność po otwarciu to 6 miesięcy. Kosmetyk jest dosyć wydajny, bo w opakowaniu zostało jeszcze ok. 30% kosmetyku, przy ok. dwóch tygodniach intensywnego używania.
Aha i pamiętajcie, że filtry mineralne są bardziej stabilne niż chemiczne, ale mimo to należy je dokładać podczas opalania, a już tym bardziej po kąpieli w wodzie.

12) Vichy Capital Soleil SPF 50 - krem do ciała z filtrem


Początkowo myślałam, że to ja będę stosowała ten krem z filtrem, ale ostatecznie używał go mój mąż. Ten produkt zawiera filtry chemiczne, więc jeżeli unikacie takich kosmetyków, to nie jest on dla Was. Vichy ma lekką konsystencję, którą bardzo łatwo się rozprowadza na skórze. Produkt wchłania się dosyć szybko i nie pozostawia białej warstwy. Ochrona SPF 50 jest idealna na bardzo mocne słońce. Mąż był bardzo zadowolony z tego kosmetyku i zdecydowanie go poleca.

13) Alterra - szampon do włosów - granat i aloes


Szampon sprawdził się, dobrze domywał włosy, ale nie jest to mój ulubiony produkt. Mam wrażenie, że włosy po nim były suche. Myślę, że nie kupię pełnego opakowania.

14) Alterra - odżywka do włosów - granat i aloes


Kompletnie nie sprawdziła mi się ta odżywka. Niestety włosy po niej był suche i zdecydowanie nie mogę Wam jej polecić.

15) dr Organic - Aloe Vera Body Wash - żel do mycia ciała


Ten żel używał głównie mój mąż, ale pod koniec wyjazdu, gdy wykończyłam wszystkie swoje kosmetyki pod prysznic, również ja z niego korzystałam. Żele z dr Organic nie są dla nas nowością i myślę, że dla Was również. Jest to dobra alternatywa dla drogeryjnych kosmetyków, ale o nietoksycznym składzie. Produkty marki dr Organic są do kupienia w Holland & Barrett.

16) Essential Care (Odylique) - Organic Rose Moisturiser 


Tak jak w przypadku żelu do mycia twarzy, również ten krem zmienił nazwę marki na Odylique. Jest to przyjemny w użytkowaniu bardzo lekki krem. Być może nie sprawdzi się cerom bardzo suchym, ale idealny dla mieszanej w kierunku tłustej. Idealnie sprawdzał się pod makijaż, koił delikatne podrażnienia. Krem ten można stosować również pod oczy, ponieważ ma bardzo lekką konsystencję, ja raczej stosowałam go na całą twarz, ale w razie potrzeby pod oczami również się sprawdza. Ma bardzo przyjemny różany zapach, który może być zbyt mocny dla osób, które nie przepadają za tą nutą zapachową, ale mnie się podobał. Zdecydowanie mogę polecić Wam ten produkt.

17) Benefit Roller Lash - maskara


Jest to jedna z lepszych maskar, które używałam. Idealnie pokrywała moje rzęsy, pogrubiała je i wydłużała. Myślę że oprócz idealnej konsystencji, sekret tkwi w specyficznej silikonowej szczoteczce. Jest ona delikatnie wygięta, a po zewnętrznej stronie łuku włoski są nieco dłuższe, dzięki temu idealnie rozczesują rzęsy. 
Wielka szkoda, że niestety nie ma najlepszego składu. Nie wrócę do niej ponownie, ale naprawdę mnie oczarowała.

A czy Wy używaliście już tych kosmetyków? Jeżeli tak, to podzielcie się z nami Waszymi opiniami w kometarzach pod tym postem. Jestem bardzo ciekawa, czy macie podobne zdanie do mojego. Mam nadzieje, że moje krótkie opinie, były dla Was przydatne.

Pozdrawiam Was serdecznie i zapraszam na mój instagram (@littlegreeneyed) oraz Facebook (link)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz