piątek, 26 grudnia 2014

Wesołych Świąt!


Wesołych Świąt!!!

Życzę Wam
wyjątkowych chwil w gronie najbliższych osób 
oraz spełnienia marzeń! 


Ewelina - Little Green-eyed









wtorek, 16 grudnia 2014

Projekt denko - puste produkty (empty products) - krótkie recenzje - #03

Dzisiaj kolejna porcja krótkich recenzji na temat zużytych kosmetyków. Jak widać nie tylko kupuję dużo produktów, ale również zużywam je do końca. Bardzo lubię tę serię, bo dzięki temu mogę Wam rzetelnie zrecenzjować dany produkt, który próbowałam przez dłuższy okres czasu. Niektóre kosmetyki ponownie kupię, a niektóre już nigdy nie trafią do mojego koszyka z zakupami. Jeżeli jesteście ciekawi moich opinii, zapraszam do dalszej lektury!

1) REN - Rosa Centifolia hot cloth cleanser
  



Bardzo lubię ten produkt. Skóra po nim jest idealnie gładka i mam poczucie, że jest dobrze doczyszczona, a dodatkowo nie jest ściągnięta, jak po niektórych żelach. Ma delikatny różany, ale nie jest on nachalny, wiec osoby, które nie lubią róży w kosmetykach, powinny być zadowolone. Konsystencja mleczka/balsamu sprawia, że podrażniona skóra np. kwasami reaguje bardzo dobrze na ten produkt.
Widzę same plusy tego kosmetyku, dlatego po tym małym opakowaniu, w mojej szafie zamieszkały dwie nowe pełnowymiarowe tuby.
Polecam!


2) Baylis & Harding - wild rose and raspberry leaf - mydło do rąk


Pewnie już zauważyliście, że bardzo lubię mydła do rąk tej firmy. Nie wysuszają moich dłoni, mimo że oczywiście mają w składzie SLS, natomiast nie zwracam za bardzo na to uwagi w produktach do mycia rąk. Ta kompozycja ma również przepiękny zapach. Moim ulubionym jest niezmiennie mandarynka i grapefruit, ale ten także polubiłam.
Cena mydła to ok. £2 i czasem można znaleźć je w promocji w różnych sklepach. Widziałam je również w TkMaxx.


3) The Body Shop - Pink Grapefruit - masło do ciała


Szczerze mówiąc, to nie wiem dlaczego się na nie zdecydowałam, mam tu na myśli głównie zapach. Masło kupiłam już jakiś czas temu na promocji w sklepie. Zapłaciłam za nie max. £5.
Bardzo lubię zapach grapefruita i w opakowaniu wydawał się on bardzo ładny, natomiast gdy nałożyłam go na skórę, był bardzo sztuczny. Do samego masła nie mam zastrzeżeń, nawilżało bardzo dobrze, chociaż seria masło shea, które kiedyś miałam, było bardziej odżywcze. Natomiast ze względu na zapach, który po dłuższym stosowaniu stał się bardzo uciążliwy, nie powrócę do tej serii.


4) Lactacyd Femina Plus


Nie wiem czy jest sens dłużej rozpisywać się na temat tego produktu, ponieważ firma zmieniła nazwy i opakowania, oraz poszerzyła ofertę. Ten kosmetyk sprawdzał się u mnie bardzo dobrze, nie potrażniał, bo nie miał w składzie SLS, a kwas mlekowy jest już na czwartym miejscu. Mam jeszcze jeden produkt w zapasie, wiec na pewno pojawi się w którymś kolejnym denku w starej formie. Natomiast zakupiłam już w aptece internetowej nowy rodzaj. Dokładnie sprawdzajcie składy tych nowych, ponieważ ciężko znaleźć dobry, z jak najkrótszym i bez zbędnych dodatków. Pokażę Wam, który wybrałam w poście z zakupami z Polski.

5) Tołpa Dermo Face - Physio - żel do mycia twarzy i oczu.



Nie myłam tym płynem oczu, tylko samą twarz, po uprzednim demakijażu. Jako żel do przemywania sprawdził się dobrze i nie mogę mu nic zarzucić, jedyne co mi nie odpowiadało, to jego zapach. Nie był on przyjemny, w porównaniu do innych produktów tej marki. 
Nie kupię ponownie pełnowymiarowego opakowania, ale na pewno zakupię miniaturki, które przydadzą mi się w podróżach (Tołpa nie posiada w swojej ofercie miniatury żelu do mycia twarzy, którego ja preferuję)

6) Tołpa Dermo Face - Physio - tonik nawilżający



Nie za bardzo wiem dlaczego skusiłam się na ten produkt, ponieważ nie używam typowych toników do twarzy. Zazwyczaj stosuję tonik z kwasami lub wody termalne i trochę męczyłam się z tym produktem. Wzięłam go ze względu na to, że kupiłam żel do mycia twarzy z tej serii i chciałam wypróbować jako zestaw. Zapach mało przyjemny, tak jak w przypadku żelu, dodatkowo miałam wrażenie, że trochę szczypała mnie po nim twarz. Nie zauważyłam dodatkowego nawilżenia. Nie kupię tego produktu ponownie, ponieważ nie działał, nie stosuję zwykłych toników, a dodatkowo miał nieprzyjemny zapach.

7) Tołpa Botanic, czarna róża - odżywczy żel pod prysznic



Bardzo lubię produkty Tołpy, mimo że nie zawsze trafiają w moje gusta zapachowe. Ten żel pod prysznic sprawdził się bardzo dobrze, skóra po jego użyciu była gładka i nawilżona. Nie ma SLS w składzie. Niestety nie bardzo odpowiada mi zapach, ponieważ jest dosyć mdły. Jeżeli odpowiada Wam ta linia zapachowa, to jak najbardziej polecam, jednak moim faworytem, pod względem żeli Tołpy, na razie pozostanie Amarantus, który uwielbiam! (Pisałam o nim w poprzednim Denku)

8) Tołpa Botanic, czarna róża - regenerujący peeling-masaż do ciała



Na samym wstępie chcę zaznaczyć, że jest to dobry produkt pielęgnacyjny. Nie posiada w składzie zbędnej chemii i nie jest na bazie parafiny i SLS. Po użyciu tego peelingu nie musimy nakładać balsamu ani olejków, skóra jest idealnie zabezpieczona. Natomiast jest to ta sama linia kosmetyków, co żel pod prysznic, o którym wspominałam powyżej i ze względów zapachowych oraz dlatego, że jest to peeling solny, nie zakupię go ponownie. Preferuję peelingi cukrowe, które wg mnie działają lepiej na moją skórę. Ale jeżeli macie inne preferencje niż ja, ten produkt może Wam przypaść do gustu. Proponuję powąchać przed zakupem żel pod prysznic i podjąć decyzję.

9) Tołpa dermo face, Lipidro - odżywczy krem regenerujący, wersja bogata



Uwielbiam ten produkt! Jest to mój najbardziej ulubiony produkt z Tołpa! Jest naprawdę odżywczy, ładnie koi skórę, wszelkie ranki goją się błyskawicznie, a dodatkowo nie zapycha! Używam go z przerwami od ponad roku. Stosuję go na noc. Ma przyjemny zapach, ciężko dokładnie określić, ale jest on delikatnie kwiatowy.
Gdy zauważyłam, że mój mąż ma bardzo suchą skórę, dałam mu spróbować krem i od tej pory stosujemy go razem. Jak tylko jesteśmy w Polsce, to kupuję dwa opakowania na zapas. Jest bardzo wydajny. Gdy moja skóra była przesuszona, to stosowałam go nawet pod makijaż, ale w normalnych warunkach preferuję stosować go na noc.
Ma bardzo wygodną metalową tubkę, którą można dokładnie wycisnąć, dzięki temu produkt się nie marnuje.
Nie rozumiem dlaczego jeszcze nie słyszałam o nim na YouTube i blogach, bo jest on moim hitem, do którego raz na jakiś czas powracam. Cena ok. 40 zł.

10) Alverde - aloe vera, hibiskus - maska do włosów



Żeby wypróbować ten kosmetyk robiłam specjalne zamówienie na Allegro. Niestety nie jestem z niego zadowolona. Maska bardzo wysuszyła moje włosy, nie mogłam doczekać się kiedy ją skończę. Zdecydowanie nie polecam jej!

11) Liz Earle - Cleanse & Polish - Hot Cloth Cleanser



O tym produkcie zrobiłam już osobny post na blogu.

Link do recenzji

Dalej uważam, że jest to dobry produkt, ale aktualnie używam REN i chyba bardziej wolę jego zapach, bo Liz Earle był dla mnie zbyt intensywny.

12) Laura Conti - różowy - zmywacz do paznokci



Niestety skończyło się kolejne i ostatnie opakowanie mojego ulubionego zmywacza do paznokci. Jak tylko jestem w Polsce, to kupuję jego zapas w Rossmann za ok. 6zł.
Teraz jestem zmuszona używać jakiegoś z Superdrug. Niestety znalezienie dobrego zmywacza bez acetonu, graniczy z cudem. Moje paznokcie są mocno przesuszone i już nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła kupić Laura Conti.
Polecam!

13) Parks London - Rose & Patchouli - świeca



Zużyta do samego denka. 
Uwielbiam ten zapach! Parks to moje ulubione świece! Zdecydowanie o wiele bardziej pasują mi kompozycje zapachowe tych świec od Yankee Candle. Parks ma ekskluzywne zapachy, które sprawiają, że dobrze się przy nich relaksuję. Pasują do każdego wnętrza i podnoszą jego ekskluzywność. W regularnej cenie kosztują ok. £30, ale czasem można je dostać w Tk Maxx za ok. £10. Są bardzo wydajne i nie trzeba ich długo palić, bo szybko wypełniają wnętrze zapachem. Są zrobione z naturalnych wosków, czyli nie są na bazie parafiny. 
Dokupiłam już kolejny słoiczek o tym zapachu, ale w okresie świątecznym pali się u mnie Cinnamon & Cloves. W sypialni palę na zmianę Rose & Patchouli oraz Green Tea.
Gorąco polecam!

Oczywiście w najbliższym czasie możecie spodziewać się kolejnej porcji zużytych kosmetyków, bo u mnie puste opakowania nigdy się nie kończą. To ile zużywamy produktów widzi się dopiero, gdy zbiera się je w jednym miejscu, a nie wyrzuca od razu do kosza.
Mam nadzieję, że moje recenzje są dla Was przydatne. Czy używaliście tych kosmetyków? Jeżeli tak, to jestem ciekawa Waszych opinii. Zachęcam do komentowania poniżej.

Pozdrawiam serdecznie.
E
.

piątek, 12 grudnia 2014

Inspiracje i ulubieńcy października oraz listopada 2014


Tym razem mam dla Was inspiracje i ulubieńców. Dwóch miesięcy, ponieważ nie udało mi się znaleźć czasu, żeby przygotować ten post na koniec października. Ale "co się odwlecze, to nie uciecze" i tym razem mam Wam do pokazania kilka perełek.


1) Invisible to the environment




REUTERS - http://gdb.voanews.com/E696E0E0-3AE2-4980-924D-565A30155471_w974_n_s.jpg
fot. Leon Neal
W końcu możemy pokazać Wam efekt naszej pracy! 17 października na Trafalgar Square odbyła się oficjalna prezentacja wykonanych autobusów. Uroczystość została zorganizowana przez Transport for London.
Nie będę za wiele opisywać, tylko zapraszam Was do kilku artykułów, które zostały napisane na podstawie wywiadów ze mną i moim mężem.

link
link
link 
link 
link 
link 


W trakcie uroczystości zrobił nam zdjęcie fotograf Reuters - i tak oto ta fotografia jest jedną 10 najlepszych forografii na świecie z 17 października 2014.

link 



Jeżeli jeszcze nie mieliście okazji zobaczyć autobus, a jesteście akurat w Londynie, to do końca grudnia jest eksponowany na Stratford City (obok Westfield) zaraz przy samym stadionie olimpijskim. Jeżeli zrobicie sobie zdjęcie i wrzucicie na Facebook albo instagram z dopiskiem #srokowskidesign lub @srokowskidesign, to będę mogła zobaczyć je.

Autobus pod koniec grudnia zostanie wylicytowany, a dochód zostanie przelany na cele charytatywne.


2) Przygotowania do świąt - zdobienie bombek


Kilka lat temu robiłam bombki na zamówienie. Ale ostatnio nie miałam na to czasu. W końcu w tym roku udało mi się znaleźć chwilę i na razie mogę pokazać Wam trzy bombki.
Wykonuję je na naszą choinkę, ponieważ pierwszy raz mamy drzewko w swoim domu!
Postaram się przygotować dla Was osobny post, który pokaże wszystkie bombki jakie uda mi się stworzyć w tym roku. Już za niedługo chcemy ubierać choinkę, więc trzymajcie za mnie kciuki, żebym zdążyła do tego czasu.
 










3) WATAHA - Serial HBO (6 odcinków)




Serial polskiej produkcji, który mogliście zobaczyć na HBO (PL) w październiku i listopadzie. Akcja tego sensacyjnego serialu rozgrywa się w Bieszczadach.
Serię tę warto obejrzeć chociażby tylko ze względu na same widoki, które zapierają dech w piersiach.
Głównymi bohaterami są pracownicy służby celnej po polskiej stronie granicy. Możemy zobaczyć problemy z którymi stykają się na co dzień, ale głównym wątkiem jest bardzo tajemnicza historia.
Główny bohater Wiktor Rebrow jest jednym z członków watahy - jednej z grup strażników celnych. Pewnego dnia gdy cała grupa świętuje w domku w górach, dzieje się tragiczny wypadek. Gdy główny bohater wychodzi na chwilę na zewnątrz, dostaje SMS z napisem "boom" i w tym momencie dom wylatuje w powietrze. Przeżywa tylko Wiktor. Zaczyna się dochodzenie, jak to się stało, że tylko on przeżył...
Nie będę już więcej zdradzać, jeżeli jesteście zainteresowani tą historią, to warto ją obejrzeć. Oprócz pięknych obrazków i bardzo ciekawej fabuły, mamy do czynienia z genialną grą aktorów. W obsadzie znajdziemy m. in. Leszek Lichota, Bartłomiej Topa, Aleksandra Popławska, Andrzej Zieliński, Marian Dziędziel i wielu innych.
Sam serial jest bardzo ciekawie nagrany, obrazy, które widzimy mają specyficzny klimat, który idealnie odzwierciedla tajemnicę, która spowija cała historię.
Polecam!



A teraz już bardziej kosmetycznie, a nawet bardziej pielęgnacyjne, czyli to co tygryski lubią najbardziej!


3) PIXI - GLOW TONIC




Stosuję go od początku października! Jestem zachwycona tym produktem.
Zacznijmy od tego, że jest to najlepiej (ever ever) pachnący tonik z kwasami, jaki było mi dane używać. Pachnie kwiatowo - konwaliowo (?). Przepięknie. Jak przypomnę sobie zapach toniku z Biochemii Urody, to aż mnie ciarki przechodzą. Oczywiście, że produkt ma działać, a nie pachnieć, ale ten robi obie te rzeczy. Niestety tak jak lubię produkty z Biochemia Urody, tak toniku AHA/BHA  nie mogłam stosować. Zapach mnie odstraszał (używałam starszej i nowszej wersji) dodatkowo moja skóra po nim wyglądała gorzej i bolała. Dziwny był.
No, ale wróćmy do GLOW TONIC.
Ten tonik ma w składzie tylko jeden kwas - glikolowy (AHA- alpha-hydroksylowy) w stężeniu 5%. Kwas ten poprawia w znacznym stopniu jakość skóry. Działa przeciwzmarszczkowo, a co dla mnie najważniejsze, przeciwtrądzikowo. Jeżeli jesteśmy systematyczni w jego używaniu, dwa razy dziennie, to efekty możemy zaobserwować już po ok. 2 tygodniach.
Używając produktów z kwasami, nawet w okresie jesienno-zimowym, pamiętajcie przynajmniej o podstawowej ochronie przeciwsłonecznej!


4) La Roche Posay - Effaclar Duo +  




Nie mam pojęcia dlaczego wcześniej nie wypróbowałam tego kremu.
Jeżeli macie problemy ze skóra trądzikową, to koniecznie zwróćcie na niego uwagę. Ale mam tu na myśli drobne zmiany skórne, które ujawniają się poprzez gródki podskórne.
Jeżeli wasze zmiany skórne są ropne i jest ich dużo, to nie radzę eksperymentować z tego typu produktami na własna rękę, tylko od razu udajcie się z Waszym problem do specjalisty!
A co robi ten krem, czego nie robiły inne?
Robi cuda! A dokładniej mówiąc, pozbyłam się podskórnych grudek, które zawsze miałam i w czasie zmian hormonalnych w ciągu miesiąca, potrafiły zamienić się zmiany aktywne. A tak mam w końcu problem z głowy!
Składnikiem, który mi pomógł jest kwas salicylowy (BHA - beta hydroksylowy), który ma za zadanie odblokowywanie porów i ich oczyszczanie. Dodatkowo od bardzo długiego czasu miałam problem ze świeceniem skóry, po tygodniu używania tego kremu dwa razy dziennie (zrobiłam intensywna kurację, aby pozbyć się grudek), moja skóra nie wyświęci się już tak bardzo w ciągu dnia.
Dodatkowo muszę powiedzieć, że jest to jeden z lepszych kremów jakie używałam pod kremy BB. Zdecydowanie wszystko co na niego nałożę lepiej wygląda na skórze i krem BB lepiej się trzyma. Jedyne co, to pod podkładem mineralnym, wydaje się zbyt suchy.
Koniecznie muszę napisać o nim osobny post.
W połączeniu z żelem hialuronowym i serum AURIGA Flavo C (trzeci miesiąc wspominam o nim w ulubieńcach - jest bardzo wydajny i koniecznie go wypróbujcie!) działa cuda!!!





5) Olej tamanu  


Po raz kolejny o nim wspominam, ale w listopadzie uratował moje dłonie. Tym razem pomógł mi wygoić zadarte i pękające skórki wokół paznokci. Jeszcze nie wiem co bardziej zawiniło, nowy zmywacz do paznokci z Superdrug (niestety skończył się mój ulubiony, który zawsze przywożę z Polski) czy barwniki na bombkach.
Już po jednym zastosowaniu oleju, moje skórki przestały boleć. Przed snem na umyte i pokremowane ręce nałożyłam olej tamanu. Wtarłam go dokładnie w okolice paznokci każdego palca. Rano obudziłam się ze zregenerowanymi palcami. Wcześniej żaden krem mi nie pomógł.
Bardzo Wam polecam ten olejek, jako dodatek do domowej apteczki.



6) Dr. Organic - odżywka do włosów - Argan Oil  

 
Była to przyjemna odmiana po niezbyt trafionej masce z Alverde. Odżywka bardzo dobrze nawilża włosy. Nakładam ją tylko do połowy długości włosów. Używam szamponów bez SLS i nie farbuję włosów ponad rok, dlatego nie potrzebuję już takiego odżywienia, natomiast na końcach mam nadal rozjaśnione suche włosy, które potrzebują większej uwagi z mojej strony.
Ta odżywka bardzo dobrze sobie radzi z tym problemem i wydaje mi się, że jest lepsza od kokosowej z tej samej firmy, której używałam jakiś czas temu.
Bardzo często są promocje na produkty Dr Organic w Holland and Barrett i wtedy warto je kupić. Polecam!





7) Golden Rose Velvet Mat - 02
 


Jeżeli poszukujecie idealnego lekko różowego jasnego koloru na usta, a dodatkowo chcecie żeby był matowy, to ta szminka jest dla Was. Mam już kilka kolorów z tej serii i sprawdzają się bardzo dobrze, natomiast ten jest idealny i zdecydowanie używam go najczęściej...
Matowa pomadka, która nie wysusza ust? Ta taka jest, a dodatkowym jej atutem jest cena, ok. 10 zł. Swoją pomadkę kupiłam na wakacjach na stoisku Golden Rose w Magnolii Park we Wrocławiu.







8) Golden Rose - konturówka - 313


Kolejny produkt tej firmy, który mnie zachwycił.
Kolor opisałabym jako Passion Fruit. Idealnie dopasował się do pomadki, o której za chwilę Wam opowiem. Konturówka jest baaaardzo tania, ok 5 zł. Może nie jest zupełnie wodoodporna, ale trzyma się bardzo długo. Mam również inne kolory z tej serii i jestem bardzo z nich zadowolona.



9) Bourjois - Rouge Edition - 18  



Przepiękny jesienny kolor. Ciemny, fioletowy odcień. Dobrze zgrywa się z konturówką z Golden Rose. Kolor jest w miarę trwały. Szminka nie wysusza ust. Bardzo lubię tę serię i mogę je śmiało porównać do pomadek z Chanel. Mają bardzo podobną formułę. Natomiast Chanel ma inna kolorystykę. Myślę, że o tej serii usłyszycie jeszcze nie raz, bo jest jedną z moich ulubionych drogeryjnych.



10) Essie - Big Spender




Piękny kolor, znowu passion fruit, chyba mam słabość do tego odcienia. Zdecydowanie jest to dla mnie jesienny lakier. O samych lakierach z Essie chyba nie muszę mówić, są to jedne z najbardziej trwałych. Na moich paznokciach trzymają się ok. 4/5 dni.




11) Essie - Bobbing for baubles



Brudny granat, kojarzący mi się z jesienną angielską pogodą. Bardzo ciekawy odcień, niespotykany wśród lakierów. Czasem wygląda na czarny, a w innym świetle widać,że ma niebieskie tony. Dobrze sprawdzi się w ciągu dnia oraz do wieczorowych kreacji. Ten lakier jest również bardzo trwały. Jeżeli będziecie przy szafie Essie, koniecznie zwróćcie na niego uwagę.







12) ZOEVA - Zestaw Rose Golden Luxury Set





A teraz trochę o moich cudeńkach. Uwielbiam te pędzle! Jakość z jaką się u nich spotkałam, po prostu mnie powaliła. Włosie jest tak niewiarygodnie miękkie, że mój poranny makijaż mógłby trwać nawet 3 godziny... Aż żałuję, że nie mam tyle czasu.
Jeżeli ktoś uważa, że liczy się tylko fach w ręku i dobre kosmetyki do makijażu, to bardzo się myli. Te pędzle, malują prawie za nas, oczywiście te pozostałe wytyczne również muszą być spełnione ;) ! Efekt jaki jestem w stanie uzyskać przy użyciu tych akcesoriów, jest niewiarygodny. Nawet najbardziej oporne cienie (które nie dawały ładnego efektu, przy użyciu pędzli z naturalnego włosia z innych firm) teraz rozprowadzają się idealnie. Miałam jeden perłowy cień z Inglot, którego rzadko używałam ze względu na jego nierównomierne plamy przy nakładaniu zwykłym pędzlem. Teraz aplikacja jest banalna i efekt jaki uzyskuje miękkim pędzlem z naturalnego włosia nr 227 jest idealny.
Jeżeli nie macie funduszy na całe zestawy, to koniecznie zastanówcie się nad kupnem chociaż jednego pędzla na spróbowanie. Gwarantuję Wam, że będziecie zadowoleni! A święta tuż tuż
...
Zamówiłam już kolejny zestaw (zestaw wychodzi taniej niż kupno wszystkich pędzli w regularnych cenach) tym razem do oczu, również w wersji Rose Golden. Już nie mogę się doczekać kiedy go wypróbuje.



To są wszystkie inspiracje i ulubieńcy ostatnich dwóch miesięcy.
Jestem ciekawa, czy Wy również lubicie te produkty. Może znacie te pędzle?
Oglądaliście serial Wataha? Jeżeli tak, to jestem bardzo ciekawa Waszych opinii.
W przyszłym miesiącu nie planuję ulubieńców grudnia. Szykuję dla Was cos specjalnego i bardziej podsumującego cały rok.



Zapraszam do kolejnych postów!
Little Green-eyed



Jeżeli chcecie być na bieżąco z tym co się u mnie dzieje, to zapraszam do śledzenia mnie na Instagram -> @littlegreeneyed oraz do subskrybowania mojego bloga poprzez dodanie mnie do obserwowanych (znajdziecie taka możliwość po prawej stronie).