środa, 26 listopada 2014

Zdrowe odżywianie - życie w UK #1


Dzisiaj poruszę trochę inny temat. Zazwyczaj zajmuję się zdrową pielęgnacją cery i skóry całego ciała. Na blogu pojawiło się już kilka wpisów z serii "Szkodliwe składniki w kosmetykach" Linki do tych postów możecie znaleźć poniżej:


Szkodliwe składniki w kosmetykach - Jak czytać składy kosmetyków? - część pierwsza

Szkodliwe składniki w kosmetykach - SLS/SLES oraz inne detergenty - część druga

Szkodliwe składniki w kosmetykach - PARAFINA - część trzecia 

Obiecuję, że jeszcze powrócę do tej serii, natomiast muszę się do niej dobrze przygotować, a ostatnimi czasy nie miałam takiej możliwości.


Jakiś czas temu ktoś na Facebook bardzo słusznie zauważył, że używanie bezpiecznych kosmetyków to nie wszystko, a należy również zwracać uwagę na to, co się je. W pełni się z tym zgadzam i dlatego dzisiaj pojawia się ten wpis i już widzę, że na jednym się nie skończy. Zdrową pielęgnację należy prowadzić od zewnątrz, ale również od wewnątrz. Powinniśmy myśleć o kompleksowej pielęgnacji organizmu.
Pragnę również zaznaczyć, że nie jestem dietetykiem, ani nie mam nic wspólnego z technologią żywienia. Wszelkie moje spostrzeżenia opieram na własnej obserwacji i informacjach, które otrzymałam od lekarzy lub wyczytałam w książkach i publikacjach.


Moja historia.

Od zawsze miałam problem, że gdy tylko zjadłam coś nieodpowiedniego, np. bardzo tłustego, to miałam problem z cerą. Tak samo się działo kiedy produkty miały dużo barwników i substancji sztucznych. Moja skóra również nie wygląda najlepiej kiedy po wypiciu alkoholu. 
Dbanie o wygląd nie było jedyną przyczyną, dla której zdecydowałam się na zdrowe żywienie. Oboje z mężem mieliśmy problemy z układem pokarmowym, oczywiście każdy miał inne dolegliwości, było to bardzo uciążliwe, jeżeli chodzi o dobranie diety, bo składniki, które mnie odpowiadały niekoniecznie służyły mężowi i odwrotnie. Nie będę bliżej opisywać naszych przypadków, ale gdy przyjechaliśmy do UK, nasz stan zdrowia znacznie się pogorszył.


Śmiem twierdzić, że ogólnodostępne jedzenie w UK jest dużo niższej jakości niż w Polsce.
W moim rodzinnym domu zawsze dbało się o jakość produktów, jakie trafiały na nasze talerze. Mój tato, zagorzały ogrodnik-działkowiec, zawsze dbał o to, abyśmy mieli świeże warzywa i zdrowe mięso, za co jestem mu ogromnie wdzięczna.

W UK zderzyłam się niestety z rzeczywistością. 
Nie mówię tu o jedzeniu opatrzonym etykietką "basic" lub "essential", którego nigdy nie kupowałam, a o jedzeniu ze średniej półki cenowej. Produkty, które kupowałam, nie miały odpowiedniego koloru, ani smaku, przez co wymagały wielkiej ilości przypraw, aby nadawały się do jedzenia. Ale nie tylko walory smakowe sprawiły, że zaczęłam się bardziej zastanawiać nad tym, co jem. Miałam częste bóle brzucha i moja odporność bardzo zmalała, wiec zaczęłam się przeziębiać. Wszystko ustępowało, gdy przylatywałam do Polski. Stwierdziłam, że coś musi być nie tak. Próbowaliśmy odstawiać wodę z kranu, nawet gotowałam tylko na tej butelkowanej, ale nic nie pomagało. Męczyliśmy się z tym ponad rok. 

Produkty organiczne.

W końcu z powodu problemów zdrowotnych męża i moich dolegliwości, postanowiliśmy na próbę przerzucić się na jedzenie organiczne. Myślałam, że to nic nie da i jakież było moje zdziwienie, gdy w ciągu kilku tygodni doszłam do siebie.
Pragnę również zaznaczyć, że nie jestem nawiedzoną ekolożką, która zje tylko produkt z certyfikatem. Oczywiście, czego nie dostanę z etykietą "Organic", kupię normalne, ale staram się te "zwykle" produkty ograniczać do minimum.
 

Dlaczego dzielę się z Wami tą historią?


Nie raz słyszę, że niektóre osoby po przyjeździe do UK, zaczynają mieć problemy zdrowotne lub tyją. Nawet, gdy ograniczacie spożywanie posiłków gotowych (zupy w kubełkach i całe dania na tackach), które w UK są bardzo popularne, to gotując ze złych jakościowo produktów nie polepszycie swojego stanu zdrowia, ani nie schudniecie/przytyjecie.

Dodatkowo stres powodowany przeprowadzką do innego kraju oraz, w przypadku Londynu, ciągły pęd, mogą spowodować, że nasz organizm nie będzie funkcjonował normalnie. Dlatego też nie powinniśmy dorzucać do tego wszystkiego złego odżywiania.

Jako dziecko sporo chorowałam i niestety podejście polskich lekarzy było takie, aby ciągle przepisywać antybiotyki. Aktualnie nie mogę prawie w ogóle przyjmować antybiotyków, bo albo jestem uczulona (penicylina i jej pochodne, erytromycyna i jej pochodne) albo jestem zwyczajnie na nie odporna... Całe szczęście, że w UK nie przepisują tak często antybiotyków, co zawsze szokuje Polaków, przyzwyczajonych do trzydniowych specyfików na trzydniowe przeziębienie. Smutne, ale prawdziwe.
Teraz choruje bardzo rzadko. Ostatnio byłam chora ok. 3 tygodnie, ale leczyłam się domowymi sposobami i żyję, a ostatnio byłam chora ponad dziesięć miesięcy temu.
Dało radę? Dało!

Problem w pożywieniu w UK jest niestety taki, że lekarz nie przepisze antybiotyku na przeziębienie, ale antybiotyki znajdują się np. w mięsie czy rybie. Tak samo jest z hormonami. Bardzo często widuję tutaj dzieci, które nie są zwyczajnie grube, tylko takie jakby opuchnięte? O innych konsekwencjach żywienia takimi produktami wolę nawet nie myśleć. To jest przerażające...

Żywność modyfikowana genetycznie jest kolejnym problemem... Ostatnio dowiedziałam się, że połowa zbiorów soi i kukurydzy jest z GMO.

Konserwanty - wiele produktów jest sprowadzanych i muszą mieć przedłużoną trwałość.
Dlatego nawet, jeżeli jecie dużo owoców i warzyw (nieorganicznych), to nie koniecznie działacie na korzyść swojego organizmu, bo takie dawki chemii w tych produktach, nie są obojętne dla zdrowia.


Jesz "zdrowo"?
Sprawdź skład i pochodzenie produktów, które spożywasz, możesz się bardzo zdziwić...

Według mnie jedzenie organiczne jest bezpieczniejsze. Oczywiście jest droższe, ale warte swojej ceny. Produkty mają normalny zapach i znacznie lepszy smak. Warto też pamiętać, że ma krótszą ważność, ale brak dodatkowych konserwantów, zdecydowanie jest na plus.

 
Czy zwróciliście kiedyś uwagę na wielkość produktów organicznych? Pierś z kurczaka nie wygląda jakby była z indyka, tylko jest mniejsza.
Owoce organiczne, też nie imponują wielkością, do tego nie błyszczą się jak pozostałe, bo np. nie są woskowane.
Jajka mają naturalnie żółte żółtka, które nie tracą koloru podczas przyrządzania jajecznicy.

Staram się kupować produkty, które występują w danym sezonie... Truskawki, które są teraz dostępne, nie są ani zdrowe, ani smaczne. Zwróćcie uwagę również na ich pochodzenie, jeżeli przebyły długą drogę, to na pewno nie są to naturalne produkty.

W trakcie sezonu na warzywa i owoce - UK jest on znacznie dłuższy nic w Polsce - mam swój mały domowy ogródek. Nie jestem typem ogrodnika i rośliny nie bardzo chcą ze mną współpracować, poza tym mam mało czasu, ponieważ pracuję, ale możemy mieć w ogrodzie rośliny, które same sobie dobrze radzą, należy pamiętać o podlewaniu (chociaż w UK nie ma z tym dużego problemu) oraz w razie potrzeby plewić. Łatwe i zdrowe.
Polecam własna marchew, pomidory, rzodkiew, sałatę.
Jeżeli nie macie ogrodu, to możecie uprawiać mniejsze rośliny w domu lub na balkonie, dobrze się sprawdzają w takich warunkach zioła.


Gdzie robię zakupy spożywcze?


Najczęściej w Waitrose. 
Wiem, że to drogi sklep, ale ma bardzo dobrej jakości produkty. Mam to szczęście, że w mojej okolicy mamy dużego Waitrose'a gdzie jest naprawdę ogromny wybór w asortymencie.
Wychodzę z założenia, że na jedzeniu nie można oszczędzać.
Produkty sezonowe w tym sklepie pochodzą najczęściej z UK, więc nie muszą być dodatkowo konserwowane na daleka podróż.
Mają również duży wybór produktów organicznych począwszy od dużej ilości owoców i warzyw skończywszy na wielu rodzajach mięs.
Oczywiście zdaje sobie sprawę, ze najlepiej jest kupować mięso i warzywa od hodowców, ale niestety nie mam takiej możliwości. Jeżeli Wy macie, to nie wahajcie się z tego skorzystać!


Czasem kupuję w pobliskim polskim sklepie, ale nie wszystkie produkty. Unikam wędlin, które są sprowadzane z Polski. Sprawdzam dokładnie daty ważności, bo z tym różnie bywa... (Czasem zdarzają się po terminie, lub w mniej uczciwych miejscach, mogą być przebite daty - nieprawdopodobne, ale prawdziwe) nie kupuję z otwartych lodówek produktów na wagę.


I na końcu jedna z ważniejszych dla mnie spraw - pieczywo. Jestem z tych zjadaczy chleba, którzy myśleli, że wrócą pierwszym lepszym samolotem do Polski, po spróbowaniu pieczywopodobnych angielskich pszennych wyrobów!

Już po kilku miesiącach pobytu w UK byliśmy zmuszeni do tego, aby zacząć piec chleb samemu. Teraz nawet nie czuje przymusu, bo pieczemy raz w tygodniu i stało się to dla nas bardzo naturalne.
Niedługo na blogu pojawi się przepis na mój chleb. W najbliższym czasie chcę również spróbować innego przepisu i jak się sprawdzi, to o nim również wspomnę.


Czy musiałam zmienić przyzwyczajenia?


Tak i to bardzo. Zdaje sobie sprawę, ze jeszcze długa droga przede mną, ale myślę, że i tak wiele udało mi się już zmienić. Nie byliśmy w stanie z mężem zrezygnować z mięsa, dlatego szukamy najlepszego rozwiązania. Moje żywienie jest teraz bardziej planowane. Czasem oczywiście zdarzają nam się tak zwane "błędy żywieniowe", ale jest to bardzo sporadyczne.



Moje plany na przyszłość:


1) poszukać także innych miejsc, gdzie mogę kupić wartościowe produkty do przyrządzania jedzenia


2) wyeliminować całkowicie pszenicę z diety (lub chociaż na początku ograniczyć)


3) poszukać nowych ciekawych przepisów (zacząć czytać książki kucharskie, których nazbierałam już sporo;))


4) wprowadzić więcej ruchu do naszego życia


A jakie Wy macie plany na przyszłość? 
Czy również staracie się odżywiać zdrowo?
A może zainspirowałam Was do zmiany sposobu żywienia?

Zapraszam do dyskusji w komentarzach na dole.
Postaram się na bieżąco pisać o moich postępach w żywieniu. Może pojawią się również jakieś przepisy na zdrowe dania?


Pozdrawiam Was serdecznie!
Ewelina


czwartek, 20 listopada 2014

Zakupy z Polski #2




Na początku pragnę Was przeprosić za długą przerwę w pisaniu postów na blogu, ale ostatnio byłam chora i albo leżałam cały dzień w łóżku, albo zaraz po pracy wskakiwałem od razu pod kołdrę. Nie byłam chora prawie rok, więc mam nadzieję, że wybaczycie mi tą chwilową niedyspozycję.
Potem przyjechali do nas rodzice i wolałam spędzić ten krótki czas z nimi, delektując się każdą minutą, niż zajmować się w tym czasie blogiem. Wiem, że to rozumiecie.
No, ale teraz do Was wracam! Dodatkowo z cudeńkami, które przywędrowały do mnie z Polski za pośrednictwem rodziców.
 


Na początek przedstawiam Wam moje nowiutkie pędzle marki Zoeva! Zestaw Rose Golden Luxury Set.

Swój zestaw zakupiłam w sklepie internetowym Minti shop (link)
Zapłaciłam za niego niecałe 250zł, ponieważ za subskrypcję newslettera otrzymałam rabat o wartości 5%.
Pędzle były zapakowane osobno i niektóre posiadały osłonki na włosie. 
W zestaw wchodzi kosmetyczka w pięknym czekoladowym kolorze z detalami w kolorze różowego złota.


Mamy tutaj pędzle zarówno do twarzy jak i niezbędniki do wykonania makijażu oka.
Niektóre z nich wykonane są z niezwykle miękkiego włosia syntetycznego, a te które są białe, są z delikatnego włosia naturalnego.
Mam 217 z MAC i muszę przyznać, że umywa się do 227 z ZOEVA. J
eszcze nigdy nie miałam do czynienia z tak miękkim włosiem naturalnym!




Teraz już rozumiem, dlaczego tak zachwalały te pędzle niektóre polskie YouTuberki oraz zagraniczne, m.in. Zoella albo Lilly Pebbles.

Na razie nie robię Wam recenzji, ponieważ chcę trochę dłużej ich poużywać, m.in. kilka razy wyprać, żeby mieć pewność, co, do jakości tych produktów, ale już jestem dobrej myśli!
Mam już za sobą kilka makijaży tym zestawem i jestem zachwycona!
Jeżeli testowanie pójdzie dobrze, to bardzo chętnie dokupię jeszcze kilka innych modeli.
 
Mieliście może do czynienia z paletą cieni ZOEVA Naturally Yours? Swatch'e w internecie wyglądają obiecująco, jeżeli jest równie dobrze zaprojektowana, jak pędzle, to chętnie bym ją przygarnęła.


Zrobiłam również zamówienie na stronie Biochemia Urody (link). Nie jest ono jakoś szczególnie duże, bo jeżeli wykończę jakiś produkt, to zawsze mogę zrobić dodatkowe zamówienie, jak będę w Polsce na święta. Tym razem zdecydowałam się na trzy zestawy kosmetyków.


Do koszyka wpadł jak zwykle peeling enzymatyczny, który jest moim ulubieńcem już od dłuższego czasu. Nie wiem, które to już opakowanie, ale ciągle przewija się wśród produktów w projekcie denko.
Zdecydowanie po raz setny mogę go Wam polecić! Ale już planuję, gdy będę w Polsce, wypróbować czegoś innego. Słyszałam wiele o peelingu enzymatycznym firmy Organic. Jest na mojej liście świątecznych zakupów. Jeżeli go próbowałyście, to koniecznie dajcie mi znać w komentarzach na dole.

Następne dwa produkty, które zamówiłam, to dwa serum z Biochemii Urody.

Jak już zapewne zauważyliście, od jakiegoś czasu wprowadziłam do swojej pielęgnacji kilka składników aktywnych. Zainteresowałam się pielęgnacją kwasami AHA, BHA, retinoidami oraz witaminą C.

Uwielbiam krem Effaclar Duo + oraz serum z witaminą C - AURIGA FLAVO C. Postanowiłam, więc spróbować czegoś innego. Lubię stosować w pielęgnacji różne kremy, które używam w zależności od potrzeb skóry. Zazwyczaj mają one działanie nawilżające lub regenerujące, dlatego składniki aktywne wolę stosować w osobnych kosmetykach. Najlepiej do tego celu nadaje się serum, które można używać pod lub na swój ulubiony krem pielęgnacyjny.
Dobrze sprawdzą się również toniki, ale odkąd używam PIXI GLOW TONIC, nie mam na razie zamiaru z niego zrezygnować.


Do pielęgnacji na dzień zdecydowałam się kupić serum z witaminą C - Serum antyoksydacyjne flavo+C15EF wersja ORYGINALNA. Mam nadzieję, że będzie to godne zastępstwo serum z AURIGA, które po ok. 3 miesiącach, już powoli mi się kończy.

Jest to zestaw do samodzielnego wykonania. Składa się on z 7-miu produktów. Na stronie podano, że czas wykonania to ok. 15 min i nie jest trudne do zrobienia.


Dodatkowo zakupiłam jeszcze serum, które chcę stosować codziennie wieczorem i zredukować używanie Effaclar Duo + tylko do chwil, kiedy będzie on niezbędny. W tym celu kupiłam Serum-olejek regulujący LEMON.

Zestaw składa się z 6-ciu składników. I ma w swoim składzie kwas salicylowy w stężeniu 2%.
Zobaczymy, czy będzie równie dobrze działał jak Effaclar. Jestem też ciekawa, czy będę mogła go stosować codziennie, czy np. tylko raz czy dwa razy w tygodniu. Podobno bardzo łatwo je wykonać i zajmuje to ok. 15-20 min. Na gotowy produkt musimy poczekać 24h.

Pamiętajcie, aby przy wykonywaniu tych kosmetyków zachować szczególną ostrożność i zadbać o higienę. Stosujcie się do instrukcji zamieszczonych na stronie producenta.

I jeszcze coś mało kosmetycznego...


Na stronie Mintishop.pl zamówiłam kilka wosków z Yankee Candle. Wszystko w bardzo świątecznych zapachach. Już nie mogę doczekać się, aż zacznę je palić. Na pewno jeszcze o nich wspomnę w kolejnych postach.


A czy Wy próbowaliście już może któryś z tych produktów? Jeżeli tak, to zachęcam do komentowania poniżej.
Zachęcam Was również do śledzenia mnie na instagram - @littlegreeneyed, będziecie wtedy na bieżąco z wszystkimi nowościami, które pojawiają się u mnie!

Pozdrawiam Was serdecznie!

Małe Zielonookie